Zrywna bo wstalismy o 6 rano (przypominam - SOBOTA!!!) i postanowlismy sie wybrac jednak na rowery pomimo zapowiadanych przelotnych deszczy.
Zanim pojechalismy to Daniel wyruszyl dzielnie na targ po sprawunki i juz o 8 rano bylismy w pociagu. Bo do pociagu tez trzeba bylo troche dojechac kolo parku.
Jak widac pociag o 8 rano w sobote to prawie jak taksowka. W naszym wagonie nie bylo nikogo przez prawie cala droge. Dopiero na koncu ktos wsiadl zeby sobie podjechac jedna stacje.
Wysiedlismy w Shorncliffe i po wdrapaniu sie na mala gorke ruszylismy dookola zatoki Moreton Bay a raczej jej mniejszej czesci znawej Bramble Bay
Droga rowerowa jest dzielona z pieszymi ale jakos nikomu to nie sprawia problemu bo jest szeroko.
Tutaj widac nasz cala trase rowerowa - dojechalismy na koniec tej czesci po drugiej strony wody - ten kawalek ladu najbardziej na prawo miedzy chmurami a woda :-)
A tak to wyglada na mapce:
Po kilku kilometrach jedna strona trzeba sie przeprawic przez most przez zatoke - 3 kilometry tylko po samym moscie
A tak wyglada sciezka w polowie mostu w jedna strone, ta skad przyjechalismy
I w druga strone - tam gdzie dopiero jedziemy
Za mostem byla droga wzdluz plazy
A to ciekawostka dla taty Daniela - specjalne miejsce do czyszczenia ryb pod daszkiem - z kranikiem z jednej strony i odplywem z drugiej bo porzadek musi byc! :-)
To bylo zaraz obok tej plazy gdzie wlasnie przyplyneli rybacy i pelikany ktore za nimi caly czas krazyly po zatoce
A potem ruszylismy dalej - tutaj juz prawie przy koncu naszej sciezki czyli molo
Kolo molo byly tez kawiarnie i lody - tutaj Daniel w reklamie lodow :-)
A tutaj udalo mi sie zlapac czlowieka ktory zarzucal siec z molo
Kolejna rybiarska ciekawostka z molo - miejsca do przygotowania przynety - sie dziwilismy dlaczego takie wielkie ale sie potem okazalo ze grupa Chinczykow obo miala kurczaka ktorego wrzucali do siatek - albo na kraby albo na kalamarnice zapewne, hmm chociaz w sumie rekiny tez by mogly to byc...
Na molo dopadl nas deszczyk wiec przeczekalismy troche a potem wrocilismy ta sama droga na stacje kolejowa
Ale tym razem juz sie przy koncu rozstawiala szkolka skrzydlata i fruwali sobie
I do tego zaczal sie przyplyw i nam droge zachlapywalo i nas tez przy okazji
A potem dojechalismy do kafejki niedaleko stacji i sie zatrzymalismy na krazki kalamarnicy i frytki i kawe.
Z naszego miejsca mieslimy widok na 3 ulice
I do tego byla jazzowa grupa i grala calkiem fajnie
A potem 40 minut w pociagu i do domu przez park
A teraz jest noc i mamy potworna burze (jednak!) Blyska sie non stop i wali deszczem. Fajnie miec mieszkanie ktore nie przecieka :-)
4 komentarze:
Pieknie jak zawsze I ciekawe komentarze,a jak bylo z tym przejazdem przez ten most to dosc dlugi ten most bez strachu?.Jak widac te burze latem pewnie codziennosc,ale jak piszesz dach nieprzecieka to jest calkiem fajnie. Pozdrawiam I czekam nadalsze zdjecia H
Most nie jest straszny bo jst wielki i szeroki. Obok sciezki rowerowej i dla pieszych jest normalna 2-3 pasmowa droga.
A burze beda coraz czestsze teraz jak sie lato zbliza bo podobno latem jest codziennie burza wieczorem. Tyle ze to sa tropikalne burze wiec o wiele gorsze niz w Polsce i pewnie niz u Ciebie ciociu tez. bedzie tak jak na Florydzie latem chociaz nie wiem czy tam sa burze tak czesto.
Tez pozdrawiamy :-)
Ela
bardzo mi się podobają te widoczki a najbardziej dlatego że pusto trochę a nie tabun ludzi że nie można przejść a czy po lesie to się zawsze chodzi drewnianymi ścieżkami? skorpionek
Po lesie nie zawsze sa drewniane sciezki, tylko w miejscach podmoklych i turystycznych. I czesto sluza tez jako dwa w jednym czyli podjazdy dla niepelnosprawnych.
No wlasnie to jest fajne ze nie wszedzie sa tlumy :-) moze dlatego tez ze my sie dosyc pozno wybieramy i ludzie juz wracaja jak my wychodzimy.
Prześlij komentarz