poniedziałek, 29 czerwca 2015

Troche zdjec na zachete ;-)

Czyli wyprawa w Grampiany - gory na polnocny zachod od Melbourne.
Wiecej opisu co i jak u nas wkrotce.

To widoki z najwyzszej gory w Grampianach - polowa gory w chmurze



Po tej trasie zatesknilo nas sie za Mala Fatra




Przy wodospadzie w niedziele Sprytny Maz uswiadomil mnie ze ten wyjazd to nie tak calkiem bez powodu gdyz wlasnie stuknelo nam 12 lat od slubu :-) Swietowanie herbatka z termosu bardzo nams ie podobalo :-)



A po poludniu na polnocy pasma gorskiego pogoda byla zupelnie inna niz posrodku!


Zakaz dokarmiania kangurow




niedziela, 14 czerwca 2015

Taka zima to nam sie podoba!

Sobota rano zaczela sie bardzo smakowicie - Daniel zrobil amerykanska wesje racuszkow (pancakes) z jagodami, syropem klonowym i chrupiacym boczkiem. I do tego kawa z mlekiem.


Jakby ktos sie zastanawial czy poracja nie byla za duza to nie :-) Bo bylo to od razu sniadanie z obiadem a potem jezdzilismy na rowerach przez 3 godziny (35km)

Zaczelismy z domu, podjechalismy pod rozowe jeziorko sprawdzic czy dalej jest rozowe (jest!)


W Port Melbourne odkrylismy ze odslonili nowy/wyremontowany kawalek sciezki w porcie


Z platforma widokowa na centrum miasta na koncu


Zdjecia przeswietlone bo bylo niebieskie niebo i ostre slonce.


A potem pojechalismy wzdluz zatoki do St Kilda na molo z pingwinkami


I panorama na centrum z molo z drugiej strony zatoki


kawiarnia na koncu molo a po prawej strone wal z kamieni gdzie mieszkaja pingwiny


Wloskie klimaty z polskim paczkiem :-) Paczki kupione po drodze w polsko-zydowskiej ciastkarnii


Do domu wrocilismy juz po zachodzie slonca (nasz blok to ten z kolorowym dachem)


Ale to wcale nie byl koniec naszego dnia tym razem!! Po szybkiej kanapce i prysznicu wpakowalismy sie do pociagu w kierunku polnocny-wschod i pojechalismy na impreze.


I tym sposobem znalezlismy sie na koncercie muzyki balkanskiej w bardzo malej ale bardzo przyjemnej knajpce/barze.
Klimaty znane z filmow Kusturicy - polowa muzyki to Bregovic czyli bardzo glosno, duzo trabek i szybkie rytmy.  I do tego duzo tanczacych (podrygujacych) kobiet. Od razu widac kto byl z Serbii (bo zaprosila nas znajoma Serbka i reszta ludzi tez byla z Serbii) - oni naprawde tancza jak na filmie "Bialy Kot, Czarny Kot"- i tych ruchow nie da sie podrobic!  
Do tego duzo sliwowicy i bardzo nam sie podobalo! Wrocilismy dopiero o 1 nad ranem do domu a wyszlismy w trakcie imprezy. Nastepnym razem zostaniemy dluzej (bo mam zamiar wyciagnac Daniela jeszcze raz jak juz wroci nam sluch).


A to zdjecie specjalnie dla Adama! Przyjezdzaj do nas - u nas nawet slowacki Kozel da sie znalezc! (swoja droga na kilkanascie roznych piw ktore mieli w barze to to pilo 90% ludzi pijacych piwo)


sobota, 13 czerwca 2015

zimowe przechadzki

W zeszla niedziele mial byc szlak na 14 kilometrow ale skonczylo sie na 2 kilometrach bo pozamykali reszte z powodu spadajacych galezi. A dostac eukaliptusem w glowe jakos nas nie pociagalo. Ale przynajmniej herbatke mielismy :-) 


To platforma widokowa na wodospad tylko wody bylo malo.





niedziela, 7 czerwca 2015

Zima rowerowo

W Australii wszystko jest inaczej wiec i zima zaczyna sie od 1 czerwca a nie od przesilenia jesiennego (wiosennego w Europie)
Caly tydzien popadywal deszczyk i w nocy temperatura dochodzila nam do 6 stopni a w dzien bylo kolo 10 - to oczywicie u nas w centrum gdzie jest cieplej. Kolo mojej pracy, blisko gor Dandenong bylo kilka stopni zimniej.
Ale w sobote sie ocieplilo i mialo dojsc do 17 w dzien. W sloncu pewnie i doszlo bo slonce wciaz mamy mocne jak na Sycylii. Tyle ze problemem sa chmury - jak zakryja slonce to temperatura spada do gora 10!
Ale ubralismy sie w kurtki i czapki i rekawiczki i ruszlismy na rowery skorzystac nie tylko z ocieplenia ale i z braku wiatru przez jeden dzien. Dzis, czyli w niedziele juz urywa glowy a szybami nam telepie jak w gorskiej chacie. 

Przejechalismy na druga strone portu i pojechalismy zachodnia strona wybrzeza w strone Altony.



A to glowne biuro wydawnictwa znanego z przewodnikow po swiecie.


Miejscami bywalo artystycznie ale wciaz rowerowo


Tutaj najbardziej smetne palmy jakie sie nam udalo znalezc w okolicach Melbourne



To ostatnia plama slonca - kolo 16 - a potem juz tylko sie robilo coraz ciemniej.


Jako ze dobrze nam sie jechalo to zamiast zakonczyc w Altonie na stacji, zakonczylismy stacje dalej na poludniowy zachod w Laverton. Chcielismy kupic jakas goraca kawe albo herbate do pociagu ale oczywicie nic nie dzialalo po zmroku. Tzn byla pizza na wynos, chinski sklep i kilka restauracji hinduskich. Nic cieplego nie znalezlismy ale za to kupilismy kilka hinduskich lakoci. Wszystko straszliwie slodkie ale po 40 km na zimnie fajnie nam wchodzilo. Sie zaslodzilismy juz po 2 kawalkach i reszta nam zostala na kolejny dzien.