poniedziałek, 26 stycznia 2009

weekend

W sobote poslizgalismy sie troche na blocie w okolicach Tringu (nasze stale miejsce wycieczek na polnocnym zachodzie Londynu) - niestety ostatni tydzien padalo i ziemia byla tak nasiaknieta ze sciazki nie zdazyly odparowac wiec ze spacerku zrobilo sie "slizganko". Owcom na polu to nie przeszkadzalo, a psy az mialy usmiech na pyskach z powodu tego blota.
O dziwo okazalo sie ze poza Londynem temperatura jest co najmniej o 3 stopnie nizsza i o zmierzchu zrobilo sie dosyc lodowato (pewnie wilgoc w powietrzu tez nie polepszala sprawy).
A potem wracalismy godzine obwodnica Londynu M25 do domu ale juz uzbrojeni w goraca herbate z McDonalda - te przydrozne nawet sie na cos czasem przydaja.

A dzisiejsza niedziela zaczela sie leniwie. Siedzielismy w pizamach popijajac herbatke i czytajac ksiazki Lukjanienki - kazdy swoja inna serie - przerywajac sobie co chwile i pokazujac co lepsze kawalki. Albo wpadajac w tlumiony chichot.
Po poludniu dopadla nas rzeczywistosc - robota papierkowa i odgruzowywanie kuchni.
A teraz ostatnia wieczorna herbata i do spania.
Jeszcze 5 dni i weekend!

sobota, 10 stycznia 2009

Moje miejsce pracy ;-))

Dokladnie po drugiej stronie sciany, tam gdzie czerwona strzalka.

Dzis panowie budowlancy zafundowali nam nowe przezycia - niskie drgania polaczone z dzwonieniem szyb.
Caly czas czekam kiedy sie do mnie koparka przebije :-)

środa, 7 stycznia 2009

Zamarzajacy Londyn

Dawno nie bylo tak zimno w Londynie - zamarzaja doki i biedne kaczki i lyski nie maja gdzie plywac. Zimno wwierca sie w kosci i nie pomagaja szaliki i czapki. Jednak wole polska zime z suchym mrozem.

I pewnie wszystkie wiewiorki poszly spac. I kogo my teraz bedziemy dokarmiac??