niedziela, 27 grudnia 2009

sobotni spacerk nad morzem

zeby nie bylo ze tylko siedzimy, ogladamy filmy i gramy i jemy ;-))




niedziela, 20 grudnia 2009

dantejskie sceny czyli zima zaskoczyla Anglikow

Wlasnie ogladamy wiadomosci i bardzo sie cieszymy, ze w tym roku nie jedziemy na swieta nigdzie. TO co tutaj sie dzieje na drogach to jakis horror. Zeby to jeszcze byl jakis powod tego calego zamieszania inny niz pol centymetra sniegu!
Znow sa korki przed portem w Dover, promy czasem kursuja czasem nie - ruletka, pociagi pod kanalem nie dzialaja i pewnie jeszcze sporo zajmie zanim zaczna , no i oczywiscie samoloty tez lataja w kratke. Odcielo Wyspiarzy od swiata :-)
W porownaniu z tym rokiem to nasze zeszloroczne doswiadczenia i tak nie wygladaja zle.
Tak czy inaczej nigdy wiecej bozonarodzeniowych podrozy (nawet poza Londyn bo glowna obwodnica tez nieprzejezdna z powodu zimy)
Mysle ze Szkoci ze smiechu sie turlaj w tych wielkich zaspach sniegu ktore ich otaczaja :-))


Pocieszamy sie grzanym winem i polska kielbaska z grila (udajaca niemiecka) na jednym z "niemieckich" swiatecznych targow ktore sa tutaj bardzo modne:





snieg w Londynie

To co zostalo w sobote (bo sie przymrozilo w cieniu)




A to co napadalo w czwartek:


wtorek, 8 grudnia 2009

ponury poniedzialek

Na ponury poniedzialek najlepszy jest Mauz ktory wpada wieczorem z czerwona roza i sie szczerzy zamiast padac na nos z checia mordu w oczach.

Takie poniedzialki tygrysy lubia najbardziej. I do tego goraca herbatke.
;-))

poniedziałek, 30 listopada 2009

ostatnia niedziela listopada

Czyli niektorzy nadrabiaja szkolne zaleglosci i maja taki optymistyczny widok za oknem w poludnie (czesc damska):


A niektorzy sie plataja pomiedzy samolotami w muzeum RAFu (czesc meska):






sobota, 14 listopada 2009

piatek wieczor

Cos zabuczalo w kuchni i nie byl to nowy ekspres tylko niezadowolony Daniel gdyz ekspres zepsul sie po jednym uzyciu ;-))

Wiec zza sciany,z kuchni, doszlo mnie tajemnicze szeptanie - "bulka czy chleb?" "szynka?" keczup?" I dwaj zadni kawy faceci wyszli z kuchni z walowa.
I tak okazalo sie ze na brak kawy najlepsza jest kanapka.

To my znow znikamy na ponad tydzien.

wtorek, 3 listopada 2009

Sesja wieczorna

czyli zamiana :-)


3 dni sciagania z internetowego sklepu, 7 godzin grania (wczorajsza sesja Mlodego zakonczona okrzykiem Daniela: - I co, to juz?!! :-))

Obserwacje moje - bezcenne ;-))))))

* nawet nie zauwazyli jak zrobilam im zdjecie z fleszem ;-)))

** 23:10 - zeby nie bylo ze sie obijam - zrobilam kilo kotletow mielonych na kolejne dni, chociaz podejrzewam, ze znikna jutro przy kolejnym posiedzeniu wieczornym
(przy okazji Daniel sie zszokowal, ze dalam namoczona bulke do miesa - nawet po tylu latach wciaz jeszcze wychodza roznice w kuchniach rodzinnych)

poniedziałek, 2 listopada 2009

Rodzinna niedziela

Uplywa na grze w nowa czesc Crysis (najpierw Daniel, potem Mlody) bo wczoraj wieczorem dotarla nowa karta grafiki (o wiele lepsza oczywiecie) i trzeba jeszcze raz wszystko przejsc i ogladaniu Gwiezdnych wojen (ten kto akurat nie gra w Crysis) - wczorajszy spontaniczny zakup 6 czesci w Tesco z promocji i przegladaniu zasobow internetu z duuuza iloscia herbatki (glownie ja :-) ) z akompaniamentem muzycznym wybuchow, strzalow i jekow rannych...

Gdyz pada.

Podroze male i duze - Sycylia

W koncu udalo mi sie wybrac kilka zdjec.

galeria tutaj :-)

poniedziałek, 26 października 2009

gdzie dwoch facetow w domu, tam kobieta korzysta :)

Dzieki meskiej ambicji Mlodego i Daniela od miesiaca juz nie wiem co to mycie naczyn i gotowanie. Codziennie rano czeka na mnie herbata albo i dwie. I to mi sie podoba. Oby tak dalej. :-)

piątek, 2 października 2009

Wlochy wczoraj, dzis i jutro

Tydzien temu przepedzilismy rodzicow po Rzymie, Wezuwiuszu i Pompejach. A jutro znow znikamy na poludnie - Sycylio witaj ;-)
Tym razem zabieramy namiot i dwa spiwory i jedziemy dookola wysypy.

Taniel linie lotnicze dziekujemy Wam za promocje :-)

wtorek, 8 września 2009

No i wrocilismy z Pirenejow...

... do Londynu. Wciaz sie zastanawiamy po co. Pewnie zeby znowu gdzies pojechac...

A w skrocie...


... to...


... mozna...



powiedziec ze...


... BARDZO nam sie podobalo...



czwartek, 20 sierpnia 2009

ksiegarnia

Odkrylismy super ksiagarnie w Soho - trzy pietra wypelnione mapami i przewodnikami (+ rzeczy zwiazane z podrozami). I co fajniejsze zanim sie kupi cokolwiek mozna sobie wziac cala gore ksiazek do stolika i poprzegladac popijajac kawe i zajadajac ciasteczka.
Pewnie tam wrocimy jeszcze zaplanowac przyszloroczny urlop. Na ten rok na razie nam wystarczy. :-)

do czego sluzy komorka?

Do przyklejania karteczki z lista zakupow na wieczor ;-)

(chociaz znajac zycie to pewnie mam jakis sprytny program w tej komorce, ktory to powinien robic, ale nie wiem bo na wszelki wypadek nia zagladam do katalogu"sprytne programy" - Kochanie nie obraz sie :-) )

poniedziałek, 10 sierpnia 2009

I po kawalku do przodu...

Minely 2 tygodnie odkad zachorowalem na swinska grype.

Dzisiaj udalo mi sie pojsc na spacer do Greenwich - jakies 3 km - i co prawda bylem porzadnie zmeczony, ale trzymalem sie na nogach. To juz w sumie niezle. W zeszly poniedzialek wybralem sie na chwile do sklepu i przez 5 minut prowadzilem wozek, a potem juz tylko trzymalem sie wozka.

Ciekawe ile czasu zajmie dojscie do siebie w pelni.

piątek, 31 lipca 2009

Gdyby nie ja...

BBC podalo dzisiaj ze rozwoj swinskiej grypy w UK zwalnia. Bo 2 tygodnie temu bylo 100 000 zachorowan, a w zeszlym tygodniu 110 000, wiec ilosc zachorowan nie wzrasta tak szybko jak do tej pory.

Zwrociliscie uwage na te liczby? 110 000?

Gdyby nie ja, byloby 109 999 zachorowan. I jak by to wygladalo w wiadomosciach...

BBC - myslcie o mnie z wdziecznoscia...

wtorek, 28 lipca 2009

W nawiazaniu do nawiazania...

... do poprzedniego postu.

Ela:
- Jak sobie zazyczysz piecioraczki - zabije na miejscu.

Wiadomo, ze spelniajacymi sie marzeniami trzeba ostroznie. Liczba 4 tez jest fajna...

W nawiazaniu do...

... postu "Marzenia" z 21.04.08.... to udalo mi sie wejsc w 40% prog podatkowy. Jak sie okazalo, niewiele mi do niego brakowalo.

Jakos nie czuje sie o wiele szczesliwszy.

Co oznacza ze chyba trudno mi dogodzic.

No to wyznaczam sobie nastepne cele: chcialbym wygrac glowna wygrala na loterii albo zarabiac 10x wiecej.

Ufff... Jakos nie przypuszczam zebym w ciagu najblizszego roku musial znowu swoje marzenia modyfikowac;-) Brawo! Mniej pisania! No to wracam zdrowiec do lozka...

poniedziałek, 27 lipca 2009

Chrum, chrum, aaa psik, chrum chrum...

No i dopadlo mnie COS.

Zapewne grypa.

Zapewne swinska grypa.

Ale nie wiem tego i nie bede wiedzial na 100% bo przypadkow zachorowan jest tyle, ze przestano juz badac indywidualne przypadki. Bol glowy, spora goraczka, oslabienie, dreszcze, lekki bol gardla, ale poza tym to po prawdzie na razie jest lagodniejsze od "zwyklej" grypy. Nie mam powalajacego bolu miesni, nie meczy mnie za bardzo kaszel, nie kicham za bardzo, a po zazyciu Magicznego Lekarstwa wydaje sie (odpukac) ze objawy zaczynaja szybko ustepowac - jestem chory 2 dzien a juz jestem w stanie siedziec przy komputerze przez jakis czas. Oczywiscie przykryty kocem.

W Wielkiej Brytanii uruchomiono linie telefoniczna i strone internetowa, gdzie mozna sprawdzic swoje objawy, podac adres i dostac Tamiflu (jesli ktos je moze odebrac bo samemu nie wolno sie ruszac z domu). Oczywiscie nie wolno isc z tym do lekarza, chyba ze jest sie kobieta w ciazy, ma sie astme, chore serce albo cos w tym rodzaju. Fajne jest to ze dziala to dosyc szybko i sprawnie po prawdzie - pierwsze objawy mialem rano w sobote, po poludniu juz Ela przywiozla Magiczne Lekarstwo i moglem sie zaczac leczyc tak szybko jak to tylko mozliwe. Niefajne jest to, ze tak naprawde nie mam pewnosci czy to swinska grypa, czy jakas inna. Chociaz jesli wziac pod uwage ze tydzien temu bylo 100 000 zgloszen o zachorowaniu w UK, a codziennie podrozuje zatloczonym metrem i autobusem, to stawiam na ta grype.

Ale Magiczne Lekarstwo na szczescie wydaje sie dzialac calkiem niezle.


Zastanawiam sie tylko skad sie moglem zarazic... Mam pewne podejrzenia...

Uzupelniajmy dalej: 22 maja - Lake District

No to uzupelniamy bloga, bo mam znowu odrobine czasu. Troche wiecej niz bym nawet zamierzal...

Pod koniec maja skoczylismy na krotka wycieczke do Lake District w polnocnej Anglii (Cumbria). Wycieczka niestety byla wzglednie krotka - odrobine przedluzony dlugi weekend, 4 dni - ale zawsze to lepsze niz nic.

Tak czy owak wystarczylo to zeby potwierdzic, ze:
- w angielskich gorach mozna jednego dnia trzasc sie z zimna w kurtce i czapce, a drugiego smazyc sie z goraca w koszulce z krotkim rekawem.
- duzo prawdy jest w stwierdzeniu ze co dolina, to inne owce. I inne odmiany (czy jak to sie tam nazywa przypadku owiec) i inne kolory wlascicieli. My przyprowadzilismy 2 wlasne owce. Po jednej na kazdej nodze Eli ;-)




- no i ze nasza kondycja gdzies sie ukryla i bedziemy musieli poswiecic troche czasu starajac sie ja odnalezc.


Ale ogolnie ladnie bylo. Patrzac na te gory trudno przypuszczac ze zadna z nich nie przekracza 1000m...



Ale na dole bylo juz o wiele mniej stromo i skaliscie. Przez chwile mozna sie nawet bylo zapomniec i pomyslec ze to kraj z normalnymi porami roku i porzadna wiosna...