sobota, 30 grudnia 2006

Swieta - c.d.

Zdrowiejemy... powoli.

W swieta planowalismy: pojezdzic na rowerach, wybrac sie pochodzic po pagorkach wokol Guildford, nadrobic zaleglosci w odpisywaniu, schudnac.

Zamiast tego: kaszlelismy, kichalismy, przejadalismy sie, spalismy po 10 godzin i budzilismy sie zmeczeni. Naszej wagi nie skomentuje.

A teraz kiedy dochodzimy do siebie i czujemy sie juz niezle, czas wolny zbliza sie do konca. C'est la vie.

No to przynajmniej cokolwiek napisalem na bloga :-)

środa, 27 grudnia 2006

swieta...

Aspiryna i chusteczki najlepszym przyjacielem swietujacych na Wyspach...

Wniosek:
nie warto odpoczywac bo wtedy cale stado niewymrozonych bakterii rzuca sie na czlowieka.

pozdrowienia od polprzytomnej chorujacej

piątek, 22 grudnia 2006

Londynska mgla...

Zaczela sie prawdziwa zima w Londynie co mozna poznac po tym, ze sie pojawila mgla. A nawet calkiem duzo mgly.
Zaczelo sie jakis tydzien temu. Rano wydawalo sie ze chmury wisza dosyc nisko i sie prawie przewalaja za oknem. A przez kolejne dni bylo coraz bardziej bialo za oknami.
Dzis chyba bylo najgorzej. Nawet samoloty nie wylecialy z Heathrow i nie wiadomo kiedy beda latac. Ciekawe ilu ludzi spedzi swieta na lotniskach... Podobno mgly sie maja utrzymac do drugiego dnia swiat. Ale moze nie bedzie tak zle.

Nam to w sumie nie przeszkadza za bardzo poza tym ze jak rano idzemy do pracy to nas oblepia takie wilogtne i zimne "cos", co przenika az do kosci. Zdecydowanie nie jest to dobre miejsce dla reumatykow.

Witamy w Krainie Smokow :-)
(tak mi sie jakos smoki skojarzyly bo ogladalismy dzis do kolacji film "Wladcy Ognia")

niedziela, 17 grudnia 2006

Shrek Trzeci :-)))))))))))))

Pojawil sie zwiastun i juz sie nie mozemy doczekac calosci :-)

Na razie na zachete dla zainteresowanych tutaj mozna zobaczyc zwiastun. ;-))

piątek, 15 grudnia 2006

zmiany

Wczoraj mnie naszlo i sie troche pozmienialo. Pewnie sie jeszcze troche pozmienia jak w koncu opanuje to w czym ta strona jest napisana.
Na razie mozna w koncu dorzucac swoje dopiski do czego zachecam :-) bo to dla nas bardzo mile widziec, ze ktos te nasze wypociny czasem czyta.
Na razie strona wyglada lepiej w "firefoxie" niz w "internet explorer" bo na co dzien wlasnie ta przegladarka sie poslugujemy i dopiero wczoraj okazalo sie, ze w tej drugiej sie nam strona rozjezdza.
Ale w kazdym razie zdjecia widzac :-)


Pozdrowienia

Dzisiejsza kolacja

Pseudo-chinszczyzna(pseudo bo znajomi Chinczycy by nas wysmiali :-) ):



Krewetki staraly sie ze wszystkich sil trzymac widelca ale to im niewiele pomoglo :-)


Dobre w sumie ale ...
:-)

niedziela, 10 grudnia 2006

Sobotnia wyprawa czyli zabieramy rowerki na wycieczke

Pogodna grudniowa sobota zachecala do wyjscia wiec szkoda bylo zmarnowac taka okazje, zwlaszcza ze dzis znow ciezkie chmury wisza nad glowa...

1. Stawik na kanale 2 minuty od domu, przy ktorym zawsze zaczynamy wyprawy rowerkowe(pozwala to uniknac jezdzenia po drodze)
Zamieszkuje go mila rodzina łysek.


2. Stary kosciol po drodze

3. Gorka po drodze do parku w Wimbledon. Nasze rowerki sie tutaj nie wyrabiaja i musimy je prowadzic.

widok pod gorke:

panorama z gorki:



4. W parku poczulismy sie jakbysmy sie wlasnie znalezli w lesie na Giszowcu :-))


No moze te slupki tylko troche inne...


5. Czego nie zrobi zapalony fotograf - nawet do rowu wskoczy :-)


6. Po obfotografowaniu wiatraka z kazdej strony czas na herbatke w knajpce wiatrakowej


7. Wycieczke zakonczylismy na boiskach po drugiej stronie parku (z ciekawostek dla Piotrka: boisko do rugby albo footballu amerykanskiego - ja tego nie odrozniam - nawet jakis mecz dzieciaki graly)


A po powrocie rowerki zostaly wykapane i grzecznie poszly spac. :-)

sobota, 9 grudnia 2006

Piosenka na piatek

na odmozdzenie po calym tygodniu absurdalny teledysk :-)

Prefab Sprout - The King Of Rock 'N' Roll


ps. a na piatek po pracy i tak najlepszy jest "Mortal Kombat" po raz pietnasty ;-)

Muffinki ;-)

zimowe wieczory wypelniamy zapachem zurawin i pomaracznczy, czasem jablek z cynamonem( duuuza iloscia cynamonu ;-) )




niedziela, 3 grudnia 2006

Rrrrowerrrrrrki :-)

2 dni temu dokonalismy inwestycji w nasze zdrowie i w przyjemna komunikacje po miescie. Innymi slowy - kupilismy skladane rowery. Nie wiem, czy maja jakies wlasne nazwy, sprzedaje je firma ze strona www.bicycles4u.com. Pozniej wstawimy jakies zdjecia. Zastanawialismy sie albo nad rowerem o normalnym rozmiarze zeby dalo sie wygodnie jezdzic - albo nad skladanym zeby dalo sie go wziac ze soba do autobusu lub pociagu i pojechac gdzies w teren. Niestety wiekszosc najpopularniejszych skladakow ma kola 16 cali, co powoduje ze jazda na nich jest nieco uciazliwa. W ramach kompromisu stanelo na skladanych rowerach o kolach 20 cali. 6 przerzutek z tylu, jakis amortyzator, do tego dokupilismy torby i straszliwie odblaskowe kamizelki:-)

Pierwsze wrazenia - bardzo fajne:-) Juz zapomnialem jak milo sie jezdzi na rowerze:-) Na szczescie Londyn jest w wiekszosci raczej plaski. Szkoda tylko, ze sciezek rowerowych jest jak na lekarstwo, a chcac jezdzic tu po ulicy trzeba sie wykazac odwaga porownywalna z kamikaze. Albo wieksza? Teoretycznie na wielu ulicach sa wydzielone pasy ktorymi moga poruszac sie tylko autobusy, taksowki i rowery, ale... taksowki i autobusy ignoruja rowerzystow, pasy pojawiaja sie i znikaja czasami dosyc losowo, a zawsze przy skrzyzowaniach, czasami sa na nich wyznaczone miejsca do parkowania i nagle i tak trzeba wjechac w glowny pas drogi... Czasami "podziwiam" Anglikow - trzeba miec prawdziwy talent, zeby byc w stanie az tak skomplikowac i utrudnic sobie ruch drogowy.

Przy okazji odkrylismy w poblizu kilka bardzo ladnych zakatkow - stary mlyn przy sciezce wiodacej w strone Morden, w poblizu ktorego znajduje sie kilka restauracji i pseudo-targ, takie cos bardziej dla turystow w stylu Greenwich albo Covent Garden, niz prawdziwy targ. Ale wyglada to dosyc ladnie. Wczoraj bylo juz dosyc pozno i ciemno, kiedy robilismy zdjecia, wiec zrobimy dzisiaj jeszcze raz w ciagu dnia i wstawimy na strone:-)

Jeszcze dalej w parku w Morden jest sporo ladnych zakatkow - rozlewiska wodne z gniazdami ptakow, mostki i sciezki miedzy nimi, ogrod rozany. Musimy zobaczyc, jak to bedzie wygladac latem.



A dzisiaj wybieramy sie w strone Richmond, zobaczymy jak daleko zajedziemy:-) W Wimbledon ma byc dzisiaj dzien poswiecony kulturze rosyjskiej, z jakimis wystepami, rosyjska kuchnia, targami itd. Zobaczymy na ile bedzie to ciekawe:-)

P.S. Nie napisze, ktora czesc ciala po pierwszym dniu jazdy na rowerze boli mnie najbardziej:-)

Odwiedziny, odwiedziny... i po odwiedzinach

Przez ostatnie 2 weekendy odwiedzaly nas rodziny - najpierw moja, pozniej Eli. Milo bylo znowu ich zobaczyc. Chcialem przez chwile dopisac "na spokojnie" ale nie byloby to prawdziwe - latalismy z miejsca na miejsce, starajac sie pokazac im jak najwiecej. Mam nadzieje, ze mimo to podobalo sie:-)

Odbyslismy mniej wiecej standardowe programy zwiedzania - Big Ben, Westminster, Trafalgar Square itd., ale przede wszystkim... dokarmianie wiewiorek:-) Czesciowo w parku w Greenwich, czesciowo w St. James's Park (nie jestem pewien pisowni, ale nie chce mi sie teraz sprawdzac). Jak dla mnie, wiewiorki staly sie glowna atrakcja turystyczna Londynu :-)

Pozniej dopadla nas jakas niecna bakteria i dokonalem rzeczy niezwyklej: zostalem na jeden dzien w domu zeby troche sie podleczyc. Nie zdarza mi sie to czesto, ale coz, czasy sie zmieniaja:-) Przypomina mi sie, jak w Polsce chodzilem do pracy nawet kiedy bylem porzadnie chory i siedzialem polprzytomny przed komputerem. Nigdy wiecej:-)

No i czas nadrabiac zaleglosci - posprzatac, poodpisywac na emaile, zadzwonic... juz sie czuje zmeczony:-)