Pierwsze wrazenia - bardzo fajne:-) Juz zapomnialem jak milo sie jezdzi na rowerze:-) Na szczescie Londyn jest w wiekszosci raczej plaski. Szkoda tylko, ze sciezek rowerowych jest jak na lekarstwo, a chcac jezdzic tu po ulicy trzeba sie wykazac odwaga porownywalna z kamikaze. Albo wieksza? Teoretycznie na wielu ulicach sa wydzielone pasy ktorymi moga poruszac sie tylko autobusy, taksowki i rowery, ale... taksowki i autobusy ignoruja rowerzystow, pasy pojawiaja sie i znikaja czasami dosyc losowo, a zawsze przy skrzyzowaniach, czasami sa na nich wyznaczone miejsca do parkowania i nagle i tak trzeba wjechac w glowny pas drogi... Czasami "podziwiam" Anglikow - trzeba miec prawdziwy talent, zeby byc w stanie az tak skomplikowac i utrudnic sobie ruch drogowy.
Przy okazji odkrylismy w poblizu kilka bardzo ladnych zakatkow - stary mlyn przy sciezce wiodacej w strone Morden, w poblizu ktorego znajduje sie kilka restauracji i pseudo-targ, takie cos bardziej dla turystow w stylu Greenwich albo Covent Garden, niz prawdziwy targ. Ale wyglada to dosyc ladnie. Wczoraj bylo juz dosyc pozno i ciemno, kiedy robilismy zdjecia, wiec zrobimy dzisiaj jeszcze raz w ciagu dnia i wstawimy na strone:-)
Jeszcze dalej w parku w Morden jest sporo ladnych zakatkow - rozlewiska wodne z gniazdami ptakow, mostki i sciezki miedzy nimi, ogrod rozany. Musimy zobaczyc, jak to bedzie wygladac latem.

A dzisiaj wybieramy sie w strone Richmond, zobaczymy jak daleko zajedziemy:-) W Wimbledon ma byc dzisiaj dzien poswiecony kulturze rosyjskiej, z jakimis wystepami, rosyjska kuchnia, targami itd. Zobaczymy na ile bedzie to ciekawe:-)
P.S. Nie napisze, ktora czesc ciala po pierwszym dniu jazdy na rowerze boli mnie najbardziej:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz