niedziela, 30 grudnia 2007

Zamek a raczej jego ruiny

Postanowlismy, nieoczekiwanie nawet dla nas, po drodze do skelpu zobaczyc co to za ruiny mijamy codziennie w drode do pracy. Co prawda wysiedlismy o stacje za wczesnie ale nic to dla nas i tak doszlismy.

A to ruiny Hadleigh Castle w calej okazalosci :
A tak wogole to zamek znany chyba najbardziej z tego ze wlascicielami zamku byly 3 zony Henryka VIII, bo zasada byla taka, ze po smierci wlasciciela zamek wracal do krola.
Potem kolejny (?) krol sprzedal zamek kolo 1550 roku i pozwolil na jego rozbiorke i wykorzystanie jako budulec do potrzebniejszych rzeczy.

A tu jak sie ciemno juz robilo i szlismy do kolejnej stacji coby wrocic do sklepu i odebrac kolejne kulki do bilarda(tym razem srednie ;-) ) na drodze najpierw pojawila sie farama z krowami i tak jakos milo wiejsko sie zrobilo, potem okazalo sie ze to farma Armii Zbawienia gdzie prowadza warsztaty i w ogole ludzi do zycia przywracaja, a na koniec pojawila sie chatynka. Jeszcze tam wrocimy bo juz za ciemno bylo na przyskanki i nie wiemy co to.

Nasza kondycja lezy i kwiczy a te 10 km dzisiaj to ja calkiem dobilo...

piątek, 28 grudnia 2007

buuuuu...

A moglismy wziac urlop na caly tydzien. A teraz to po ptokach bo jeden szef na urlopie, a drugi rodzi rodzinnie i nikt nam juz nam urlopu nie da.

Ale dostapilismy dzis zaszczytu nieslychanego - po 4 miesiacach czekania pojawila sie kolejna czesc naszych mebli w Ikei ( co prawda nie tej najblizszej ale po jednej wyprawie dookla Londynu i zaliczeniu 3 ikei jednego popoludnia nic nam nie straszne) !! hura, nareszcie poskladamy 2 fotele ;-)

poniedziałek, 24 grudnia 2007

prezent sobie zrobilismy :-)))

teraz zamist spac zalozymy jaskinie gry w sypialnii ;-)
chetnych zapraszamy w weekendy.



jutro dokupimy wieksze kulki, bo te nie chca trafiac.

Wesolych Swiat



i mniej zamglonych niz u nas ;-)

poniedziałek, 17 grudnia 2007

niedziela shoebury i okolice

Przy niedzieli wybralismy sie na spacerek na poludniowa plaze a potem plaza az do Southend na kawe:




chyba kontenerowiec u ujscia Tamizy

jak w czasie przyplywu dostac sie na lodke?
jak widac korki tworza sie nie tylko na drogach czy lotniskach. Na wodzie tez sie zdarza, zwlaszcza po zachodzie slonca:

"Uwaga przejezdzajace lodki"

ps. zdjecie po kliknieciu sie powieksza.

piątek, 14 grudnia 2007

nie dzieje sie nic

praca dom praca dom i zawsze ciemno dookola.

a w domu nowa gra. na szczescie tez drugi komputer dla mnie.
byle do weekendu.

pozdrowienia z zaszronionej miesciny.

wtorek, 27 listopada 2007

pierwszy weekend w samotnosci od miesiaca

Wszyscy goscie nam pojechali to my hyc hyc na zwiedzanie okolicy:










Jakby ktos myslal, ze z takich chmur sie rozpetala straszna burza albo ulewa to sie myli. Nic sie nie dzialo. O sniegu nawet nie wspominam.

wtorek, 23 października 2007

leniwe niedzielne popoludnie






Sycylia dzien 4 - ostatni niestety

Wodolot znow na wyspe Vulcano:

Widok na Vulcanello z Wiekiego Wulkanu:

Meduza na plazy, w nocy wyrzucilo cala zaplatana w wodorosty kolonie meduz:

Kwitnace palmy na plazy i wszechobecne opuncje:

Droga na Vulcanello, nie oznaczona i ledwo przedeptana:

Odpoczynek na szczycie z widokiem na Lipari:

Glowny krater Vulcanello, zarosniety w srodku prawdziwa dzungla:

Kwitnaca opuncja:

Przystanek wodolotu z widokiem na wielki wulkan:

Droga do Palermo i potem na samolot, nieznane ale ladne gory :


A w Anglii powital nas deszcz i wiercace do kosci zimno...

Oczywiscie mamy o wiele wiecej zdjec, ale nie jestem wszystkich w stanie wpakowac w internet dlatego zapraszam do ogladania u nas na miejscu :-)

Sycylia dzien 3

Wyspa Salina , ostatnia na horyzoncie (dwa prawie blizniacze kratery):

Postanowilismy zdobyc wiekszy ze szczytow a zarazem najwiekszy na wszystkich wyspach 900 m npm:

Owoc drzewa tuskawkowego/arbuzowego, jadalny:

Przelecz pomiedzy szczytami:

Mniejszy szczyt, bez roslinnosci w odroznieniu od tego drugiego:

Po drodze wystraszylismy sporo jaszczurek a ta byla zbyt leniwa:

Sciezka pachnaca eualiptusem i sosnowym olejkiem z wygladu przypominala Beskidy albo Mala Fatre:
Pod szytem za to wygladalo jak w Adrspachu w Czechach albo naszym Strzelincu:

Na szczycie- widok na Vulcano:

I na Kraine Smokow:

A to zupelnie nie przypominalo slonecznej wyspy na Morzu Srodziemnym:

Sycylia dzien 2

Widok na wielki wulkan na Vulcano z mniejszego zwanego Vulcanello. Formalnie jest to jedna wyspa ktorej dwie czesci polaczone sa cienkim przesmykiem:


Droga na wulkan zmieniala sie od zielonej przysuszonej trawki do pelnego krajobrazu ksiezycowego

W jednej czesci krateru sie dymi non stop i czuc bardzo siarkowy-zgnily zapach:

Krater w pelnej okazalosci:

Droga na najwyzszy punkt :

Odwazni turysci chodzili zaraz kolo wylotow :

My tez sie tam udalismy, na szczescie wiatr byl w druga strone i dalo sie oddychac:

Ujscie wyziewow otoczone krystalicznymi wykwitami siarki:

A tu juz po zejsciu i prawie w centrum tej miejscowosci turystycznej: podgrzewane zrodla siarkowe ( smierdzialy bardziej niz wulkan u gory, o wiele bardziej) gdzie wylegiwaly sie godzinami stada emerytow z Niemiec:

Foczka polowala na ryby z aparatem:

Zadowolona foczka na tle wulkanu:

A tu cos specjalnie dla mojej mamy czyli pizza z owocami morza: na pierwszym planie kawalek macki osmiornicy: ;-)))