piątek, 30 kwietnia 2010

Jak zmusic zone do nauki

otoz bardzo prosto - wystarcz wlaczyc mecz pilki noznej. (rozgrywki krykieta chyba by mnie zabily)
Poniewaz dobra zona ze mnie to czasem pozwalam na takie wybryki, bo najnowszy odcinek "Kryminalnych zagadek" jednak by mnie rozpraszal w pisaniu zaliczenia, ktore jak zwykle musialo byc napisane na juz czyli na dzisiaj.

Metoda okazal sie skuteczna i praca zostala zakonczona przed polnoca (co pozwolilo na zobaczenie odcinka serialu kryminalnego w nagrode)

Aha Barcelona wygrala z Inter Milanem 1:0 a zwycieska bramka byla bardzo ladnie rozegrana. No i slowa uznania dla bramkarza Inter Milanu - bronil sie jak lew ale w koncu go wzieli z zaskoczenia. Ilosc roznokolorowych kartek byla dosyc normalna (czytaj wysoka) jak na mecz Hiszpanow z Wlochami.

:-)))

Aha dobrze ze sie zblizaja mistrzostwa bo mam egzamin w czerwcu :-)

środa, 28 kwietnia 2010

weekendowe dokonania

mialo byc zoo i rowerowa wycieczka i teatr i przyjemny weekend...

Skonczylo sie na ataku bakterii i teatrze, bo szkoda mi bylo nie pojsc jak bilety juz czekaly od jakiegos czasu. Jakkowielk bakteria tez sie ucieszyla i w zwiazku z tym mialam przedluzony weekend. Ale dzis juz dzielnie poszlam do pracy i z braku sil nie zabilam wspolpasazerow ani rano ani wieczorem za co powinni mi byc wdzieczni.

Maratonu tez nie widzielismy bo lezalam grzecznie pod kocem, z herbatka, nakarmiona duza iloscia czosnku. Widzielismy za to jak wygladaja ulice po maratonie bo szlismy wieczorem do teatru. (ale to bedzie osobny wpis ze zdjeciami) I caly dzien latal nad nami helikopter bo przy najszej ulicy wypadala dokladnie 16 mila i okrzykow bylo co niemiara.

Aha i zamrazarka sie ucieszyla z tego weekendu bo rozmrozilismy ja w koncu po raz pierwszy odkad sie tutaj wprowadzilismy, co daje mniej wiecej poltora roku.
Ekspresowe rozmrazenie odbylo sie przy uzyciu Meza, sztuk 1, z suszarka do wlosow, sztuk 1, i wylaczonym bezpieczniku w kuchni, sztuk 1. A potem sobie spokojnie schnela a my poszlismy na kawe do parku (bo kontakty nie dzialaly i wtedy sie bakterie rozbestwily wlasnie)

Podsumowujac - weekendy w Londynie mi nie sluza...

p.s.
jakby sie ktos zastanawial dlaczego zeby wylaczyc lodowke trzeba wylaczyc u nas bezpiecznik to juz wyjasniam - nie moglismy znalezc gdzie ta lodowka jest podpieta. Ostanie badania wskazuja na to ze lodowka ma osobny kontakt za soba a jest wcisnieta w szafe ktora byla dla lodowki do zabudowy a na zewnatrz jest tylko bezpiecznik ale bez wylacznika (angielska specyfika) wiec najprosciej bylo wylaczyc korek niz dlubac w bezpiecznikach.
Zeby wymienic kran w kuchni oprocz zakrecenia wody tez trzeba wylaczyc korki bo jest gniazdko do pralki zaraz pod zlewem (rury z woda sie o nie opieraja.... :-))))

sobota, 17 kwietnia 2010

piątek, 16 kwietnia 2010

Zamieniam sie we wlasnego Tate

Coraz czesciej lapie sie na tym czynnosciach ktore z zasady robi moj tata i je doslownie kopiuje.
Roztaczam po domu zapach Domestosu i uzywam go mycia wszystkiego co mi w rece wpadnie. Na dodatek Daniel tez sie juz na Domestos przestawil :-)
Chodze po domu i gasze swiatlo za Danielem bo jak mawia tata "to nie Belweder", co gorsza zapalona zarowka nawet ta energooszczedna dziala na mnie jak plachta na byka.
Myje okna o dziwnych porach dnia (i nocy czasem tez) i uwielbiam moj odkurzacz.
I tak samo jak tata uwazam, ze wszystko zrobie lepiej sama. (ale sie ucze obdzielac Daniela laskawie myciem naczyn albo lazienki ;-) )

Tylko niestety nijak nie mam zamiaru sie budzic o swicie w niedziele i robic trzydaniowego obiadu o 6 rano. Co jak co ale do porannego wstawania nic mnie nie zmusi.

sobota, 10 kwietnia 2010

Poswiatecznie

Wielkanoc w Walii miala byc paskudna ale na szczescie pogoda nas pozytywnie zaskoczyla i caly weekend byl bardzo przyjemny.

Przyjechalismy wieczorem na przelecz i wlasnie skonczylo padac:


Nastepnego dnia wybralismy sie na wycieczke na Snowdon:

Oto nasz cel czyli sama gora Snowdon:

Po drodze moglismy obserwowac akce ratownicza na szlaku gornym na ktorym nie powinno byc ludzi w taka pogode:

A taka byla widocznosc na szczycie:


A czasem nawet cos dalo sie zobaczyc w dole:


Zdarzali sie wariaci:


I czekoladowe zajace:

Im bardziej w dol tym mniej sniegu, ale torow wciaz nie widac (a stoimy na torowisku):

Pociag ktory latem jezdzi na szczyt dojezdzal tak do polowy trasy:

A to juz wejscie w wiosne:

Kolejny dzien spedzilismy na wyspie Holy Island czyli Swietej Wyspie na polnocnym koncu Walii bo w gorach padalo od rana:

Latarinia na wyspie:

A to gorka ktora ma ponizej 200 m ale za to wyglada calkiem gorsko na mapie oznaczona jako "Gora" :-)

A to nasza weekendowa baza wypadowa - Caernarfon - bardzo przyjemne miasteczko

piątek, 2 kwietnia 2010

wolne!!

Juz sie nie moglismy sie doczekac kiedy bedzie wolne.

Zasniezone gory i korki witajcie :-) Akcja 4 dni bez komputera rozpoczeta.

Cieplych Swiat zyczymy.