wtorek, 29 kwietnia 2014

ANZAC Day - 25 Kwietnia

Piatek po swietach tez byl wolny z okazji ANZAC Day - ogolnie swieta wojska.
ANZAC: Australian and New Zealand Army Corps czyli Odzialy Australii i Nowej Zelandii
Poczatkowo swieto upamietniajace zolnierzy z I wojny swiatowej ktory zgineli w czasie bitwy pod Gallipoli ktora zaczela sie 25 kwietnia 1915 ale teraz jest to swieto wszystkich zolnierzy, nawet tych ktorzy sa z innych panstw.  I do tego jest to swieto wazne dla Australijczykow i Nowozelandczykow bo wtedy po raz pierwszy walczyli jako zolnierze tych krajow a nie jako czesc sil brytyjskich.

Zdjec bedzie duzo bo wybralismy sie na parade w centrum a parada trwala trzy godziny non stop!
Zolnierze przeplatani przez orkiestry z roznych oddzialow, szkol i miast oraz przez pojazdy z roznych wojen i wojsk ktore sie gdzies ostaty w okolicy. I do tego bardzo duzo weteranow w roznym wieku.
Ciekawie bylo zobaczyc taka parade zamiast defilady oddzialow reprezentacyjnych. 


Zdjec oczywiscie mamy w setkach ale to co ponizej powinno zobrazowac parade. Tylko polecam klikna i powiekszyc bo je ciasno upakuje.

To czesci austalijsko nowozelandzka:






































Na paradzie byli tez Polacy




I Grecy:


I Wietnamczycy:


Nastepnym razem idziemy z drabina tak jak Ci ludzie bo ciezko sie bylo dopachac do barierek



A to Pomnik Pamieci po wczesniejszych uroczystosciach - normalnie ta czesc jest zamknieta i nie da sie tam wejsc.


niedziela, 27 kwietnia 2014

Swiateczny weekend - czesc 3 z 4

W Wielkanocna niedziele postanowilismy zwiedzic druga czesc parku D'Aguilar ktora jest na polnoc od nas kolo jeziora Somerset - pierwsza jest zaraz na wschod od Brisbane i bylismy juz tam kilka razy (Gory Glorious i Nebo)

Znalezlismy bardzo przyjemna trase na  13 kilometrow i do tego petla wiec sie nie musielismy powtarzac co nam bardzo pasowalo. Cala sciezka byla dosyc zroznicowana wiec sie nie nudzila ani troche!

Zaczelo sie lasem deszczowym i palmami


Udalo nam sie znalezc tez rozne grzybki w roznych czesciach lasu - tutaj cos pomiedy pieczarka i kania ale sie nie podejmuje identyfikacji - roslo na pniu a nie z ziemi


Znalezlismy tez jezyny ale tez sie nie odwaylismy probowac, poza tym jeszcze za zielone


Trafila sie tez tlusciutka jaszczurka ktora nie ma polskiej nazwy ale za to wdziecznie pozowala do zdjec


Potem zaczely sie iglaki, tutejsza odmiana sosny


I zrobilo sie jakos tak beskidzko



Tylko paprocie jakies takie kolorowe


A w kolejnej dolince znow palmy


Potem przeszlismy przez morze zielonych miotelek - bardzo miekkie krzaczki ktore przyjemnie laskotaly po rekach


Tylko trzeba sie bylo postarac i wypatrzyc znak szlaku w zieleni


Potem miotelki sie zmniejszyly - widac ze ta czesc lasu wypalila sie pozniej (ten czarny kolor na drzewach to spalona kora)


Wielki kamien gdzies w srodku sciezki i pojawily sie drzewa trawiaste


Czerwona eukaliptusowa zywica


Polanka w lesie


Za polanka zaczela sie strefa ni to iglakow ni to miotelek


I to co wygladalo na szyszki bylo taka ciekawa pokrywa orzeszkow


Potem zaczely sie zolte szczotki


Wypalony pien - polowa wielkosci, drugie tyle bylo jeszcze powyzej


I kolejny grzybek ktory juz wygladal bardzo jadalnie ale sie nie skusilismy



A potem doszlismy do punktu widokowego na jezioro Somerset



I kolejne drzewo trawiaste z bardzo ladnym tlem


Na klifie nie bylo barierek tylko taki fajny znak :-)


A tutaj Daniel mnie zaskoczyl bo po kryjomu spakowal caly piknik w domu zanim pojechalismy, lacznie ze szklana butelka wina!  Bardzo przyjemnie spedzilismy swiateczny lunch na szczycie klifu :-)


Jako ze swieta to krolika tez przemycilismy w plecaku


A potem wrocilismy na sciezke - tutaj bardzo nieruchome jeziorko w srodku lasu


A nawet znalezlismy Fione na lesnej wyprawie (jakby ktos nie pamietal to jest to ukochana Shreka)


I kolejny grzybek - jeszcze inny rodzaj


Na koniec las sie zrobil lisciasty (eukaliptusy) i do tego z paprociami ale takimi normalnymi jakie znamy z Europy


Zeby nie bylo - wszystko jest jak ma byc! Kijek, plecak i czlowiek


Na parking doszlismy jak slonce sie zaczelo chowac na gorkami


Przy parkingu oczywiscie wielki teren piknikowy


A jak wyjechalismy z lasu to jeszcze zlapalismy ostatnie promienie slonca na przeleczy



A to kafejka po drodze zacheca dystrybutorem do odwiedzin ale oczywiscie juz byla zamknieta



Calosciowo sciezka bardzo nam sie podobala. Nie jest trudna ale tez nie nudna bo co chwile zmienia sie roslinnosc i co chwile sie wchodzi i zchodzi z pomniejszych pagorkow. Calosciowa wyskokosc to jakies 600 mnpm ale jak sie patrzy z klifow to sie wydaje wyzej.