Caly ranek popedzalam Daniela zebysmy pojechali na festival oliwek ktory sie mial odbywac godzine od nas w gaju oliwnym na zachodzie.
I wszystko by bylo fajnie gdyby nie to ze na miejscu sie okazalo ze to nie dzis a JUTRO!! :-)
Tak ze gaje oliwne beda jutro a dzis bedzie jeziorko z gorami w tle.
To ubita droga w okolicach gaju oliwnego za Ipswich.
A to opuncja udaje drzewko - tutaj opuncje to chwasty!
Potem podjechalismy nad jezioro Wivenhoe i tame z mala elektrownia wodna
W rzeczce pod tama plywalo duzo zolwikow a z jakiegos niewyjasnionego powodu na skale kolo tamy lezala sobie rybka. Albo jak wyrzucilo z woda jak spuszczali albo sama wyskoczyla i troche jej sie nie trafilo.
Z jednej strony jeziorka jest pasmo gor D'Aguilar
Kolo jeziorka jest tez kafejko-restauracja z wielka weranda z widokami na jezioro
Ptaszki caly czas pilnie obserwuja czy ktos im czegos smakowitego nie zostawil
Kolo kawiarni jest tez potezny obszar piknikowy gdzie dzis dzieciaki bawily sie w przeciaganie liny
Potem pojezdzilismy jeszcze dookola jeziorka
I wrocilismy do domu przez gore Glorious
Krowka gorska stala sobie zaraz obok drogi i sie nawet nie bala jak sie zatrzymalismy
Jak wjechalismy na gore to odkrylismy nowe miejsce- Kawiarnie w lesie deszczowym
Miejsce dosyc egzotyczne bo prowadzoone przez (chyba) Filipinczykow i w srodku bylo wszystko!
Ale te wielke plecione fotele nas podbily!
Przy wejsciu witala statuetka Buddy (?) gdzie pisalo ze na szczescie trzeba potrzec Buddowy brzuch
A to juz taras kafjeki - bardzo tropikalny i palmowy
Ostatnie promienie slonca na dzis i koniec soboty!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz