czwartek, 17 kwietnia 2014

pochmurna niedziela

Troche jestem do tylu ze zdjeciami ale rozlozylo mnie zapalenia gardla. Nawet w cieplym klimacie moze sie zdarzyc.

Dzis bedzie o niedzieli a zdjecia z przedstawienia jutro bo jakos bardziej pasuje na Wielki Piatek.

W niedziele po kiepskiej nocy - to zawdzieczamy imprezowiczom z gitarami i motorowkom o 6 rano - obudzilismy sie przy grubej warstwie szarych chmur. To akurat jedna z "macek" cyklonu Ita, ktora na nas napelzla w niedziele rano.





 Szybko poskladalismy sie z namiotem i pojechalismy na kawe - duuuza kawe.


Przy wyjezdzie z pola kempingowego powitalo nas poranne stado papug :-)



A po kawie postanowilismy pojechac do wodospadow Krolowej Mary przy granicy z Nowa Poludniowa Walia.

Wiejskie skrzynki na listy bija na glowe te w miastach!



Ruiny domu typu queenslander


 W polowie drogi do wodospadow okazalo sie ze jest objazd bo czesc drogi jest zamknieta z powodu kleszczy. To pojechalismy objazdem - po kilku kilometrach skonczyl sie asfalt i zaczela zwirowka:


 A potem zrobilo sie bardzo turystycznie a droga sie zwezala coraz bardziej


Droge umilaly nam krowki, ktorych bylo zatrzesienie



Kawalkami nawet konczyla sie zwirowka a nasze auto nabralo fajnego koloru rdzy i zaczelo wygladadc jak profesonalna terenowka!


Po kilkunastu kilometrach zwirowki dotarlismy do granicy stanow Nowa Poludniowa Walia i Queensland gdzie  pojawily sie ciekawe znaki strefy wolnej od krolikow z bardzo wysokimi karami za trzymanie zywych krolikow albo probe wwozu.


W Nowej Poludniowej Walii nic sie nie zmienilo - krowy wciaz wygladaly jak krowy :-)


Ale poniewaz jechalismy caly czas w gore to chmury zaczely sie do nas przyblizac


Na przeleczy chmury sie juz calkiem przewalaly i sie zrobilo nastrojowo


To punkt widokowy na doline - podziwialismy bardzo fajne widoki :-)


Chmura w druga strone - poszlismy na kawe na przeleczy przez te szarosci - i chyba wrocilismy do naszego stanu w miedzy czasie nawet :-)


Pomiedzy krowami znalezlismy tez owce


A potem w koncu dojechalismy na parking do wodospadow gdzie kolo kafejki urzedowaly papugi


A to w koncu wodospad

Z dolu, z gory


I z platformy widokowej



A potem pojechalismy do domu i zalapalismy sie na jeszcze jeden wodospad w dolinie


A po drodze do domu jeszcze dwa razy przekroczylismy granice z Nowa Poludniowa Walia bo wybralismy znow turystyczna droge dookola gory ale tym razem byl asfalt tyle ze z wielkimi dziurami. Ale udalo nam sie trafic do domu bez kangura na masce chociaz jazda noca do przyjemnych nie nalezy.



3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Rozumiem, że domek sie tak nazywa, bo jest charakterystyczny dla stanu Queensland? A widoki na chmurki ciekawe:)

Izja

USA pisze...

Wodospady sa przepiekne. Bardzo podobal mi sie widok we mgle na dolinke I drugi rowniez pieknie na zdjeciu ale w rzeczywistosci bardzo uciazliwe do jazdy.
Zdjecia jak za kazdym razem wspaniale . Pozdrawiam H

Ela pisze...

Tak domek charakterystyczny dla tej czesci Australii bo jest na palach i ma byc przewiewny i ma werande dookola zeby ocieniala sciany przed sloncem.
Droga we mgle to jeszcze nie byla taka zla - zwirowka z dziurami byla gorsza do jazdy!