Jak juz zeszlismy w koncu z punktu widokowego to udalismy sie w kierunku najblizszej kawy oczywiscie :-)
Kawa byla na stacji benzynowej na ktorej tez byl tutejszy odpowiednik McDonald's czyli Hungry Jack's czyli w wolnym tlumaczeniu "Glodny Jacek" bo wlasciciel tej sieciowki to Jacek :-)
Poniewaz byla to tez pora obiadu to zjedlismy po mini hamburgerze i salatke. Salatka bardzo australijska bo z burakiem :-)
Sama stacja to nic dziwnego, dokladnie taka jak w Europie (chyba Shell po kolorach ale nie pamietam) ale ludzie i auta ktorzy sie zatrzymuja na takiej stacji to co innego :-) Tutaj widac kawalek jakiegos starego ute-a (to australijska nazwa) albo pick-up-a (jak kto woli z amerykanska :-)) No i ludzie przygotowani na wakacje albo przeprowadzke - zabrali wszystko co sie da na przyczepke i jakos ciagna na polnoc.
Potem pojechalismy w strone gor z poprzednich zdjec.
Ale poniewaz postanowilismy pojechac skrotem to wyladowalismy w miescu ktorego sie nijak nie spodziewalismy. I fajnie :-)
Zatrzymalismy sie przy polu ananasowym zeby zrobic zdjecia i przy okazji tralifilsmy na cos co sie nazywa "honesty box" czyli skrzynka uczciwosci. Czyli wystawiajacy liczy na to ze ludzie korzystajacy z takiego miejsca beda uczciwi i sami wylicza tyle ile trzeba za to co zabrali.
W sumie ceny sa tak niskie ze byloby bardzo brzydko jeszcze ich okradac.
Ananasy po 50 centow (okolo 1.5 zl!!!) - na targu w promocji sa po minimum 2 dolary. A w smaku super.
Sloiczek miodu po 2.5 dolara czyli jak na tutejsze warunki to cena polowy kawy :-)
Uczciwy Daniel :-) (ten garnek to skarbonka wlasnie :-) )
A tak wygladad bardzo maly ananas
Tutaj kolejne wykorzystanie starych sprzetow czyli skrzynka na listy z mikrofalowki
A to sa juz ananasy gotowe do zebrania - zolciutkie i pachnace
Okolica tego pola ananasowego bardzo nam sie kojarzyla z okolicami Babci Lodzi - prawie jakbysmy sie do Czarniewa przeniesli (no prawie :-) ) - sosny i piach i ubita droga i zaorane pola tylko te ananasy nie bardzo. Ale w sumie jak sie klimat ociepli to wiadomo na co przestawic produkcje.
A potem pojechalismy na szlak dookola tej wielkiej gory. I tam bylo zupelnie inaczej.
Mostki w alpejskim stylu
Osmalone drzewka
Eukaliptusy
Paprocie ale takie normalne jak w Europie
I jeszcze wiecej mostkow a pod spodem sucho
No i co jakis czas calkiem wypalone drzewa - albo od piorunow albo od pozaru - trudno powiedziec
Czasem kawalek jak w Beskidach
A w miedzyczasie w Brisbane przeszla burza i jak wracalismy to jeszcze padalo i sie zalapalismy na tecze :)
A dzis znow leje i blyska i grzmi i tak pewnie bedzie przez caly tydzien.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz