Las po ogniu i tam gdzie ognia nie bylo.
A wiecej innym razem bo jutro wstajemy wczesnie rano zeby jechac w pagorki :-)
sobota, 30 listopada 2013
piątek, 29 listopada 2013
Ropucha noca
Prosze panstwa, oto AGA
Czyli znana wszystkim ropucha z krzyzowek. Jest inwazyjnym gatunkiem i powoduje spustoszenie wsrod zwierzakow australijskich (jest trujaca) Te nasze z ogrodow botanicznych sa dosyc male bo te najwieksze moga wazyc ponad poltora kilo.
Tutaj ropucha sie nas wystraszyla i zaczela sie nadymac zeby nas z kolei przestraszyc.
Ale w koncu sobie dala spokoj i sie schowala w krzakach.
A tutaj kolejna ropucha ktora schowala oko za galazka i mysli ze jej nie widac
A to karaluch (karaczan) ktory czekal z nami na swiatlach kolo przejscia - mial dobre 5 cm dlugosci! nie ma to jak zycie prawie w tropikach :-)
I jeszcze troche miasta noca - idziemy z ogrodow botanicznych ulica Albert Street na przystanek na King George Square
Ktos ostatnio nas pytal czy jest Starbucks w Australii - jest, ale slabo przedzie. Podobno musieli zamknac 3/4 swoich sklepow z powodu kiepskiej kawy :-) Przy tutejszej ilosci kawarnii na kazdej ulicy trzeba to uznac za porazke. W wiekszosci siedza tam turysci albo dzieciaki. (tutaj moze byc nawet 10 kawarni obok siebie na jedej ulicy i wszystkie jakos sie kreca !!)
Jeszcze inne ujecia na konia na biegunach w centrum
A to juz u nas przy przystanku - zobaczylismy ze cos siedzi na rzebie koali:
czyli possum :-)
Czyli znana wszystkim ropucha z krzyzowek. Jest inwazyjnym gatunkiem i powoduje spustoszenie wsrod zwierzakow australijskich (jest trujaca) Te nasze z ogrodow botanicznych sa dosyc male bo te najwieksze moga wazyc ponad poltora kilo.
Tutaj ropucha sie nas wystraszyla i zaczela sie nadymac zeby nas z kolei przestraszyc.
Ale w koncu sobie dala spokoj i sie schowala w krzakach.
A tutaj kolejna ropucha ktora schowala oko za galazka i mysli ze jej nie widac
A to karaluch (karaczan) ktory czekal z nami na swiatlach kolo przejscia - mial dobre 5 cm dlugosci! nie ma to jak zycie prawie w tropikach :-)
I jeszcze troche miasta noca - idziemy z ogrodow botanicznych ulica Albert Street na przystanek na King George Square
Ktos ostatnio nas pytal czy jest Starbucks w Australii - jest, ale slabo przedzie. Podobno musieli zamknac 3/4 swoich sklepow z powodu kiepskiej kawy :-) Przy tutejszej ilosci kawarnii na kazdej ulicy trzeba to uznac za porazke. W wiekszosci siedza tam turysci albo dzieciaki. (tutaj moze byc nawet 10 kawarni obok siebie na jedej ulicy i wszystkie jakos sie kreca !!)
Jeszcze inne ujecia na konia na biegunach w centrum
A to juz u nas przy przystanku - zobaczylismy ze cos siedzi na rzebie koali:
czyli possum :-)
czwartek, 28 listopada 2013
Brisbane wieczorem
Wyciagnelam Daniela na spacer po Brisbane. Chcielismy co prawda zrobic kolko przez 2 mosty ale nasz autobus mial inne zdanie na temat tego gdzie jest kolejny przystanek po centrum i wyladowalismy przy stadionie The Gabba po drugiej stronie miasta. Wiec chca nie chcac zmienilismy plany bo bylismy blisko klifow przy Kangaroo Point.
Zachod slonca nad gorami i widok na West End
Swiatynia Mormonow na Kangaroo Point
Widok z klifow na City
A tu widok spod klifow
A tu juz jestesmy po drugiej stronie rzeki w ogrodach botanicznych - widok na klify
A tu Mis w podrozy - sie dzis wybral na rower
I na przechadzke po ogrodach botanicznych noca
Zeby nie bylo ze tylko siedzi i straszy w Skypie. Mis tez ma zycie i to nie tylko wewnetrzne ;-)
Zachod slonca nad gorami i widok na West End
Swiatynia Mormonow na Kangaroo Point
Widok z klifow na City
A tu widok spod klifow
A tu juz jestesmy po drugiej stronie rzeki w ogrodach botanicznych - widok na klify
A tu Mis w podrozy - sie dzis wybral na rower
I na przechadzke po ogrodach botanicznych noca
Zeby nie bylo ze tylko siedzi i straszy w Skypie. Mis tez ma zycie i to nie tylko wewnetrzne ;-)
Pelikany
tez na zatoce :-)
A tutaj widac dlaczego maja tak smiesznie ustawione skrzydla wczesniej - lekko podniesione skrzydla sluza jako zagle i popychaja ptaka z wiatrem. Wygodne te bestie :-)
A tutaj widac dlaczego maja tak smiesznie ustawione skrzydla wczesniej - lekko podniesione skrzydla sluza jako zagle i popychaja ptaka z wiatrem. Wygodne te bestie :-)
środa, 27 listopada 2013
wtorek, 26 listopada 2013
Chinskie slodycze :-)
Czyli ile papieru mozna uzyc na opakowanie jednago cukierka!
W sumie to nie cukierek a suszona sliwka ze skorka pomaranczowa, lukrecja i sola. Nawet nie takie najgorsze.
W sumie to nie cukierek a suszona sliwka ze skorka pomaranczowa, lukrecja i sola. Nawet nie takie najgorsze.
niedziela, 24 listopada 2013
Niedziela turystyczno - kuleczowo - hamakowa :-)
Jak zwykle nie umielismy sie zdecydowac gdzie pojechac bo od polnocy nadchodzily potencjalne deszcze i burze a na poludniu na Gold Cost mamy chwilowo najazd imprezowych nastolatkow.
A w koncu sie wybralismy do parku na poludniu Brisbane - Daisy Hill - gdzie tez sa koale ale na dziko i nie da sie ich przytulac, niestety.
Na dziko koali nie widzielismy tym razem ale bylo kilka w malej zagrodzie - tylko czasem bardzo ukryte :-)
Weszlismy na wieze widokowa ale tez koali nie bylo widac z wysoka
Potem z miejsca z koalami poszlismy w las
Przy sciezce zobaczylismy kopiec termitow ziemnych tym razem
Po lesnych sciezkach nie pochodzilismy za dlugo bo bylo za goraco i za wilgotno i ciezko bylo oddychac a nasz litr wody konczyl sie zastraszajaco szybko wiec tym razem sobie podarowalismy wycieczki w najgoretszej czesci dnia (bo optymistycznie wybralismy sie po 12 na wycieczke)
Wrocilsimy w poblize parkingu i tym razem pokazaly sie male kangurki zwane tutaj wallaby. Ale byly strasznie plochliwe i uciekaly jak sie probowalam zblizyc.
Bylo tak goraco ze ptaki sie pluskaly w kaluzach po wczorajszym deszczu - tutaj ptaszki miodojady
A potem jak juz wyjezdzalismy z parku zobaczylismy kukabure czyli ptaszka ktory wydaje te straszliwe odglosy - cos jak smiech cos jak gdakanie (jak sie tutaj nacisnie to sie otworzy nowa strona z dzwiekiem)
I do tego ptaszek pozwolil mi bardzo blisko podejsc zanim sie znudzil i odlecial.
Jak sie w koncu zebralismy do domu to padla propozycja zeby jechac do Ikei skoro i tak jestesmy obok ale jakos mi sie to nie usmiechalo w porze obiadu bo tutaj ikea to tanie i dobre jedzenie i do tego w weekend oznacza tlumy no ale jakos tak czy inaczej tam dojechalismy :-)
Tutaj szczesliwy Daniel z kuleczkami (albo klopsikami jak to woli)
Zmeczony Daniel pod wielkim hot dogiem bo sie okazalo ze sie tak latwo nie da wyjsc z czesci jedzeniowej bez przejscia przynajmniej polowy ekspozycji wiec kolejnym razem przemyslimy kuleczki...
Zaraz kolo Ikei byl sklep Anaconda - czyli tutejszy odpowiednik Decathlon - rzeczy turystyczne i sportowe to poszlismy poogladac namioty i spiwory
Jak tylko zarobie pierwsze 200 dolarow to wracam po ten hamak!! Super by pasowal na nasz balkon.
( i do tego prawiej jak Cejrowski :-) )
Niestety namioty nas nie zachwycily a do tego wiekszosc byla wielgachna - taka w stylu rozbij sie i mieszkaj przez miesiac z 20 osobowa rodzina - nie nasz styl, to szukamy dalej.
I tak nam minela niedziela. Burza juz minela i jest przyjemnie chlodno - to znaczy jakies 25 stopni :-)
A w koncu sie wybralismy do parku na poludniu Brisbane - Daisy Hill - gdzie tez sa koale ale na dziko i nie da sie ich przytulac, niestety.
Na dziko koali nie widzielismy tym razem ale bylo kilka w malej zagrodzie - tylko czasem bardzo ukryte :-)
Weszlismy na wieze widokowa ale tez koali nie bylo widac z wysoka
Potem z miejsca z koalami poszlismy w las
Przy sciezce zobaczylismy kopiec termitow ziemnych tym razem
Po lesnych sciezkach nie pochodzilismy za dlugo bo bylo za goraco i za wilgotno i ciezko bylo oddychac a nasz litr wody konczyl sie zastraszajaco szybko wiec tym razem sobie podarowalismy wycieczki w najgoretszej czesci dnia (bo optymistycznie wybralismy sie po 12 na wycieczke)
Wrocilsimy w poblize parkingu i tym razem pokazaly sie male kangurki zwane tutaj wallaby. Ale byly strasznie plochliwe i uciekaly jak sie probowalam zblizyc.
Bylo tak goraco ze ptaki sie pluskaly w kaluzach po wczorajszym deszczu - tutaj ptaszki miodojady
A potem jak juz wyjezdzalismy z parku zobaczylismy kukabure czyli ptaszka ktory wydaje te straszliwe odglosy - cos jak smiech cos jak gdakanie (jak sie tutaj nacisnie to sie otworzy nowa strona z dzwiekiem)
I do tego ptaszek pozwolil mi bardzo blisko podejsc zanim sie znudzil i odlecial.
Jak sie w koncu zebralismy do domu to padla propozycja zeby jechac do Ikei skoro i tak jestesmy obok ale jakos mi sie to nie usmiechalo w porze obiadu bo tutaj ikea to tanie i dobre jedzenie i do tego w weekend oznacza tlumy no ale jakos tak czy inaczej tam dojechalismy :-)
Tutaj szczesliwy Daniel z kuleczkami (albo klopsikami jak to woli)
Zmeczony Daniel pod wielkim hot dogiem bo sie okazalo ze sie tak latwo nie da wyjsc z czesci jedzeniowej bez przejscia przynajmniej polowy ekspozycji wiec kolejnym razem przemyslimy kuleczki...
Zaraz kolo Ikei byl sklep Anaconda - czyli tutejszy odpowiednik Decathlon - rzeczy turystyczne i sportowe to poszlismy poogladac namioty i spiwory
Jak tylko zarobie pierwsze 200 dolarow to wracam po ten hamak!! Super by pasowal na nasz balkon.
( i do tego prawiej jak Cejrowski :-) )
Niestety namioty nas nie zachwycily a do tego wiekszosc byla wielgachna - taka w stylu rozbij sie i mieszkaj przez miesiac z 20 osobowa rodzina - nie nasz styl, to szukamy dalej.
I tak nam minela niedziela. Burza juz minela i jest przyjemnie chlodno - to znaczy jakies 25 stopni :-)