środa, 4 grudnia 2013

Blizniaczy wodospad i okolice

Po powrocie z miasta wpakowalismy sie do auta i pojechalismy znow na poludnie, prawie pod granice stanu, do parku Springbrook (tam gdzie juz raz bylismy na objazdowce po punktach widokowych)
Tym razem bylo na tyle wczesnie ze postanowilismy sie wybrac na sciezke Blizniaczego Wodospadu (Twin Falls Circuit) Sciezka to raptem 4 km - w jedna strone dolem skal, a w druga gora skal. Powinna zajac 2 godziny - nam zajela chyba z 5! Bo co chwile robilismy zdjecia!

Jako ze zdjec jest bardzo duzo dzisiaj to je poukladam ciasniej niz zwykle i dorzuce opisy.
 Prosze sobie kliknac na pierwsze i ogladac powiekszone :-)

Jak juz po ponad godzinie zjechalismy z autostrady to szybko sie zamienilismy miejscami za kierownica (teraz ja!)  a przy okazji znalezlismy kolejna fajna skrzynke na listy. :-)
Tylko nie wiem dlaczego Daniel byl przekonany ze siedzac po raz pierwszy w naszym aucie (z kierunkowskazem i wycieraczkami z innych stron niz w naszej Hondzie i z bardzo czulym hamulcem) bedzie mi sie latwiej przyzywczaic jak mnie pusci na gorskie krete drogi  zamiast na szerokiej i prostej autostradzie. :-))
Jako ze w sumie lubie mojego meza i nie zycze mu zawalu  to po 10 minutach sie przesiedlismy. Chyba nie byl jeszcze gotowy na bycie pasazerem :-))))))))


Tak czy inaczej w koncu dojechalismy na parking i zaczelismy nasza trase pod wielka paprotka. A potem przez mostek nad pozornie malo ciekawie wygladajacym strumykiem.


Droga biegla po skraju gorki z wielkimi drzewami trawiastymi. Po takich widokach na korony drzew z gory nikt sie nie spodziewal ze...


 Pod spodem sa takie atrakcje!
Przejscia w skalach i po waskich drozkach



 I znow kawalek lasem deszczowym


I kolejne przejscie przez skalny korytarz




 A wszystko po to zeby szybko wytracic wysokosc i podziwiac Blizniaczy Wodospad!
Czyli to co powstalo z tego malego strumyka pod mostem u gory.


 Wodospad jest o tyle fajny ze da sie chodzic za wodospadem i jest calkiem sucho!
A tu zdjecia z kazdej strony wodospadu


 A tu Blizniaczy Wodospad w calej okazalosci (na zdjeciu jest czlowiek zeby widac bylo skale!)
Co prawda nie padalo jeszcze za bardzo i wody dosyc malo to jeden z blizniakow troche slabo sobie skapuje ale w ogole go widac.  



Jak juz sie w koncu oderwalismy od aparatu i lazenia dookola w kazda strone to poszlismy dalej w las deszczowy.


 Dalsza czesc trasy szla pod nawisami skalnymi przeplatanymi lasem


Tu widok jak z filmow o  Indianie Jones (to nasz chwilowy motyw przewodni na wycieczkach - Daniel nuci jak wchodzimy w lasy deszczowe czyli co chwile)


A potem znow kolejny wielki wodospad, gdzie tez sie da przejsc za woda ale juz jest dosyc mokro - wychodzi sie jak spod prysznica lekkiego :-)



 Wodospadow albo kaskad po drodze jest jeszcze kilka ale sa albo bardzo wysoko albo w wiekszosci po skalach i sie traca na zdjeciach. Ale musicie nam wierzyc na slowo ze droga jest cudna.

A potem wraca sie na gore i idzie wzdluz krawedzi gory.

Tu kolejny strumyk ktory spada i pewnie staje sie wodospadem. I widoki w strone Gold Coast i ocean. 


 A tu kompletna zmiana roslinek - wysuszone badyle i trawy zamiast mokrego lasu deszczowego.  No ale tutaj juz wieje i jest zimniej.


 A tak wyglada Blizniaczy Wodospad z gory z punktu widokowego.


Jakby sie ktos zastanawial to jestesmy bardziej ubrani niz nie bo bylo zimno i mokro bo padal deszcz jak wychodzilismy z auta. Bylo kolo 15 stopni (na dole w lesie pewnie z 20) a w Brisbane dochodzilo do 26 stopni tego dnia.

Aha i to nie koniec wycieczki bo jak sie w koncu wyturlalismy z lasu o pojechalismy jeszcze gdzie indziej  :-) Ale o tym jutro.


Brak komentarzy: