wtorek, 23 września 2014

Duzo pisania, malo obrazkow czyli Misie marudza (ale tylko troszeczke)

Niedawno minal rok od kiedy wyladowalismy w Australii. To pewnie przydaloby sie jakies podsumowanie albo cos :-)

Czy zalujemy ze wyjechalismy na drugi koniec swiata? Nie. Chociaz sa momenty kiedy odleglosc daje sie we znaki.
Skype tylko poznym wieczorem albo wczesnym ranem i do tego najlepiej w weekend zeby wszystkich zastac w domu. Omijaja nas rozne ciekawe albo i malo ciekawe wiadomosci rodzinne. O znajmych to nawet ie wspominam bo juz od dawna jestesmy 10 lat do tylu ze wszystkim.

Rosliny i zwierzaki za oknem ktore sa rozne niz to do czego sie przyzywczailismy. Chociaz jest tez sporo europejskich zwierzat i to na dziko. Do tej pory dziwimy sie wroblom w palmach.
Po kilku latach w UK wciaz zachwycamy sie pogoda. Nawet teraz w Melbourne kiedy jest zimno ale za to niebo niebieskie. A nawet jak sa chmury to nie wisza tak nisko jak w Londynie. No i teraz widoki z mieszkania mamy takie ze wstyd by sie bylo nie zachwycac.

Z pozytywnie zaskakujacych rzeczy to ludzie w sklepach ktorzy doradzaja konkurencje jak sami czegos nie maja albo wiedza ze konkurencja ma dokladnie to co nam trzeba. (do tego to sie chyba nigdy nie przyzywczaimy!) I tak bylo i w Brisbane i tutaj wiec to chyba ogolnie krajowo tak maja.

Z dziwnych rzeczy ktore nie wiadomo jak zaklasyfikowac to w telewizji reklamy nie sa zsynchronizowane z koncami filmow/programow. Oznacza to ze reklama moze sie zaczac na 2 sekundy przez napisami koncowymi (albo i w trakcie) albo nie bedzie reklam/przerwy miedzy jednym programem a drugim.


Jakby sie ktos zastanawial czy sa niefajne rzeczy to obawiam sie ze sa i to sporo.
Australia jest bardzo podobna do Polski w moim odczuciu.
Taki sam balagam w polityce, w urzedach i generalnie czujemy sie jak w domu :-)
Podatkow nikt sam nie rozlicza bo jest taki bajzel i tyle przypisow i odpisow ze przynajmniej raz to trzeba zrobic przez doradce podatkowego (to jest chyba to czego nam najbardziej brakuje z UK - jeden papierek - jedno zdanie: " W tym roku zarobilem tyle i tyle podatku sie nalezy". Koniec!)

Z praca jest tak samo jak w Polsce - jak sie nie ma prawa stalego pobytu albo obywatelstwa to od razu sie jest w gorszej sytuacji. Znalezienie pracy nie jest niemozliwe ale jest o wiele trudniejsze wtedy. Ogloszenia o prace tez sa jak w Polsce - "mlody, zdolny, z 20-letnim doswiadczeniem i do tego najchetniej za darmo albo prosze podac ile by sie chcialo zarabiac. Odezwiemy sie tylko do wybranych".
Nie twierdze ze nie ma normalnych ogloszen ale jest to zdecydowanie maly procent calosci. I generalnie dlatego tez nasza przeprowadzka z Brisbane do Melbourne.
Brisbane to bardzo przyjemne miasto. Ale tez miasto ktore sie dopiero rozwija i nie ma za wiele wielkich korporacji. Firmy ktore sa sklonne zaryzykowac przyjecie przyjezdnego pracownika na wizie tymczasowej sa z reguly male (tzw start-upy). Male firmy potrzebuja pracownikow ktorzy beda pracowac duzo i robic wszystko i na wczorj.
W Melbourne jest troche wiecej duzych firm - korporacji - gdzie rzeczy sa poukladane, obowiazki ustalone i ktore maja zaplecza socjalne juz rozwiniete.
A ja owszem moze i bylam zbyt wybredna w szukaniu. Pewnie wciaz jestem. Ale na razie wyglada na to ze w Melbourne jest wiecej ogloszen i moze w koncu sie gdzies zalapie.

Ale wracajac do listy to drogi tak samo maja dziury, nawet w miejscach gdzie sa tylku upaly bez mrozow.
 Samochody sa zdecydowanie drozsze niz w UK i do tego jest podatek od samochodow luksusowych. Powyzej pewnej ceny jest to 33% wartosci auta. (tak, sprowadzenie Ferrari albo Lexusa troche nas walnie po kieszeni)

W nowym mieszkaniu od poczatku nie dziala zmywarka - na nowa czekalismy 2 miesiace bo sobie dostawa zmywarek plynela gdzies pewnie po oceanie. I tak jest z roznymi rzeczami, zwlaszcza jak to jest cos z Europy albo ze Stanow. Jak jest to jest a jak nie ma to nie bedzie przez jakis czas.


Ale jak juz cos doplynie to sie potem mozna przyjemnie w supermarkecie zaskoczyc - pojawily sie pierniczki wyprodukowane w Polsce (w koncu lato idzie i swieta!). I to byl jedyny powod zakupu pol kila piernikow ktorych nasze brzuszki zdecydowanie nie potrzebuja :-)


To tym przyjemnym akcentem skoncze ta tyrade na razie. :-) Nastepnym razem bedzie wiecej o Melbourne.

Brak komentarzy: