poniedziałek, 7 lipca 2014

Wyprawa na wyspe Straddie

Wyruszylismy z domu przed switem czyli o 5.45  i pognalismy na poludnie do Clevland gdzie jest przystan promow na wyspe.
 (tutaj widac jak zimno bylo rano - przypominam dla nas to temperatura na zewnatrz i wewnatrz!)



Powoli robilo sie jasno a na horyzoncie pojawil sie nasz prom


Sprawnie sie zaladowalismy


Na najwyzszym pokladzie o swicie - mielismy na sobie polary i kurtki a potem sie zaczelo robic calkiem przyjemnie.
(jakby sie ktos zastanawial co jest nie tak z flaga to normalnie jest niebieska)


Prom byl dosyc ciekawy bo mial 3 poziomy - my sie zalapalismy z autem na drugi poziom - wjezdza sie po rampie a potem ta rampa sie podnosi i staje pokladem - tutaj nasze auto na samym koncu rampy.


A tutaj wedkarze gotowi na weekend na wyspie


Tym promem potem wracalismy z wysypy - jest troche inny niz ten poranny bo ma tylko jeden poziom na auta i mniejsza czesc dla ludzi


A to juz znak na wyspie przed wioska


Tutaj przygotowani z kawa wygladamy wielorybow (jak widac po Danielu coraz cieplej sie robilo)


Nasz dzien w wiekszosci wygladal wlasnie tak:


To mini zatoczka z jednaj strony z miejsca gdzie siedzi Daniel na skalach


A to ta sama zatoczka z drugiej strony


A to plaza kawalek dalej za rogiem


I ta sama plaza ze skalek ponizej



Potem zrobila sie pora obiadu i Daniel sie grzecznie ustawil w wielkiej kolejce po rybe z frytkami

Ryba wg mnie byla najlepsza jaka jadlam do tej pory w Australii! Super swieza i to bylo czuc w smaku. A do tego cydr z lodem bo sie nieoczekiwanie zrobilo bardzo goraco jak slonce przygrzewalo. Daniel sie nawet spiekl na raka miejscami. Bo kto by sie spodziewal ze w zimie nam sie takie tropiki zrobia!


A po obiedzie druga rundka wygladania wielorybow.

Jak juz prawie wracalismy to na parkingu czekala na nas Mama Kangurzyca z Malenstwem.


Ale szybko zwiala

A tu piesek sie wygrzewa na sloncu w sklepie z pamiatkami


Na innej czesci wyspy bylo stado pelikanow i kompletna pustka


A potem znow wladowalismy sie na prom i ruszylismy do domu. Z zachodem slonca nad Brisbane.


Na szczescie na tym mniejszym promie mieli kawe. Bo w porcie juz wszystko bylo pozamykane a sie robilo coraz zimniej znow.
Tutaj krzeselka na gornym pokladzie.


A tu nasze auto na dolnym - to biale w srodku.


Prawie dobijamy do portu i glownego ladu



A po zmroku prom wygladal jak stacja kosmiczna


I wrocilismy do domu i od razu sie zapisalismy na wycieczke statkiem na ogladanie wielorybow.  Kolejne zdjecia wilorybow pewnie w srode.


3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Jedliscie rybe z pasternakiem? Widoki sa obledne!

Izja

Ela pisze...

HA Daniel tez myslal ze nam gotowana pietruszke do ryby dali :-)
To byla krewetka zawinieta w ciasto listkowe i usmazona na glebokim oleju (chyba bo to calkiem suche bylo to moglo byc upieczone)
Calkiem fajny pomysl.

Anonimowy pisze...

Do zludzenia wyglada jak pieczony pasternak :)

Izja