Czyli koniec koncow poszlismy sie ukulturalniac w niedziele :-)
I to do tego na platna wystawe!
A byla to wystawa chinskiego artysty Cai Guo-Qiang i byla ciekawa. Jak ktos chce poczytac wiecej po anglielsku to zapraszamy tutaj. A dla reszty nasz szybki opis i zdjecia ponizej.
Na wejsciu czekal na ludzi wielki eukaliptus - zeby pomyslec o historii i naturze. I eukaliptus to symbol Australii.
W drugim pokoju byla ekspozycja pod tytulem "Dziedzictwo".
99 roznych zwierzat stojacych na bialym piasku z pobliskiej wyspy Straddie i pijacych razem z jednego jeziorka gdzie kapala jedna kropla co jakis czas i robila kregi na wodzie.
Wnioski prosze wysnuwac samemu - temat przewodni - utracony raj albo jak kto woli utopia i co dalej.
Tu specjalnie dla Ani - kon.
Calosc mozna bylo obejsc i poogladac zwierzaki.
Zyrafa chyba miala najciezej z sieganiem do wody.
W trzecim pokoju byla eksposyzja zatytulowana "Naprzod".
99 wilkow skacze i sie rozbija o szybe a potem probuje sie podniesc.
Podobno inspiracja byl Mur Berlinski i ludzie ktorzy slepo podazaja za kims.
To co bylo ciekawe w tej czesci to to ze mozna bylo chodzic miedzy wilkami na ziemi.
I to tyle bylo platnej czesci :) No, prawie bo jeszcze byla ceremonia parzenia herbaty ale o tym nastepnym razem bo mam za duzo zdjec na jeden wpis.
A potem poszlismy do czesci darmowych i ogolnodostepnych.
Tutaj wystawa inspirowana motywami Aborygenskimi - wytwory aborygenow pomieszane z wytworami ludzi ktorzy nia maja zadnych korzeni Aborygenskich.
Tarcze
Wspolczesne "totemy"- to sie jakos inaczej w Australii nazywa ale chodzi o to samo.
Wszyscy ktorzy znaja mojego brata wiedza ktory to jego totem :-)
(lbs to miara wagi czyli funt = okolo pol kilo)
Po przejsciu tej czesci poszlismy odpoczac na fotele z widokiem na miasto.
Bardzo nam sie podobalo ze na kazdym pietrze bylo miejsce zeby sobie wygodnie usiasc i odpoczac.
Potem poszlimy na czesc bardzo nowoczesna ktora nam sie nijak nie podobala.
Bo nie przekonuje nas kobieta ktora pije mleko i patrzy w kamere albo czlowiek ktory nago zanurza sie w jeziorze albo czlowiek ktory siedzi w wodzie i sie polewa wiadrem. Plus jeszcze wiecej nagich osob tarzajacych sie we wszystkim co sie da.
Ta czesc zostawila nas z takim wlasnie odczuciem ktore Daniel najlepiej wyrazil swoim pyszczkiem na koniec tej czesc. (ktora w sumie szybko przeszlismy i nie mamy zamiaru wracac w przeciwienstwie do czesci aborygenskiej, ktora podobala nam sie bardzo)
Potem poszlismy po plecak do szatni ale zeby nie bylo ze nas sztuka nie dotknela to tez zrobilismy to w sposob bardzo awangardowy :-)
A potem oczywiscie na kawe!
1 komentarz:
Do tego muru Berlińskiego to u mnie nie ma odnośni ha ha , ale widzę TAŃCZĄCEGO Z WILKAMI, jak mówią do przodu Daniel bo zatrzymałeś się w miejscu , my z tobą pogonimy wszystkich co stoją ci na drodze a mur? następny rzut przeskoczy ,jak nie to podkopiemy
Prześlij komentarz