piątek, 30 lipca 2010

Zalegly niedzielny wypad

Pisze dopiero dzisiaj bo przez dwa !! dni nie wlaczalam komputera w domu co bylo ciekawym doswiadczeniem. No ale ile mozna...

W zeszla niedziele znow postanowilismy sie wybrac w pagorki na poludniowym zachodzie Londynu. I tym razem nie bylo zle - udalo nam sie przejechac az na poludniowa strone Tamizy gdzie to za mostem pojawila sie migajaca tablica informujaca o korku miedzy zjazdami dokladnie po naszej trasie. Wiec w ostantiej chwili skrecilismy i pojechalismy tam gdzie korkow mialo nie byc. Zatrzymalismy sie na najblizszym zjezdzie z autostrady z kawa i wymyslilismy ze zamiast jechac do Dover (bo tak wypadlo) to pojedziemy do pobliskiego Folkestone i pojdziemy w kierunku Dover po klifach. Co bylo bardzo dobrym pomyslem, jak sie okazalo na miejscu, bo Folkestone wyglada 100 razy bardziej turystycznie niz Dover.

Klify w kierunku Dover:

Przekaska krabowa zakupiona na stoisku rybkowym( tak, krewetki obralismy i zjedlismy tez :-) )


Pustulka wiszaca przy klifie, troche ponizej nas:

Z serii co mozna spotkac na klifie: Szczesliwe prosiaczki ryja dziury w ziemi ale trufli chyba nie znalazly:

Pojawily sie juz pierwsze dojrzale jezyny czego nie omieszkalismy sprawdzic - tak, juz slodkie :-)

Herbatka w sympatycznym miejscu na klifie - sprzedaja dwie bardzo mile starsze panie:

A wrocilismy dolem klifow:

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Ladne sa te wybrzeza

Izja