Dzien 2. Plan - jak najszybciej ominac Sydney bo reszta drogi jest calkiem przyjemna. No moze z wyjatkiem Newcastle gdzie sa zwezenia i roboty drogowe.
Po super przespanej nocy i bez smieciarek o poranku poczulismy sie o niebo lepiej i jakos tak wycieczkowo. Co prawda Daniel jeszcze pisal emaile do pracy ale na szczescie tylko chwile.
A potem ruszylismy na sniadanie do McDonalda przy wylocie na autostrade - nawet w srodku buly bylo prawdziwe jajko!
A to pierwszy znak na autostradzie - Sydney prawie w polowie naszej drogi na ten dzien
Jako ze to byla sobota to i na drodze bylo mniej ludzi rano wiec sie jechalo bardzo przyjemnie.
Za oknem widoki tez sie robily coraz ciekawsze
Ale po kilku godzinach byla pora na przerwe - tutaj zainspirowana moim bratem postanowilam sie powyginac i pobiegac przed dalsza droga co bardzo ubawilo Daniela, ktory postanowil porobic mi zdjecia
A tutaj ciekawostka - to nie sa kable nad autostrada - to jest przejscie dla zwierzakow!
Siatka po ktorej moze sobie przejsc koala albo possum albo cokoliwek innego jeszcze tutaj lazi po drzewach. Pojawialy sie co jakis czas nad droga.
Zjazd na Toronto wygladal ciekawie ale sie nie dalismy skusic tym razem
Prawie juz w Sydney
Ta woda to kawalek zatoki chyba - przy okazji widac ze kolo Sydney troche inaczej wyglada niz w Brisbane
I wtedy zaczely sie kaniony i droga prosto przez srodek. Dosyc spektakularnie to wygladalo.
A potem zaczelo sie miasto ale jakos przegapilismy glowny znak "Witamy w Sydney" a potem odstalismy kilka zmian swiatel i sie strasznie wkurzylismy na to miasto wiec generalnie zignorowalismy :-) Przeskoczylismy na platna obwodnice i oddalilismy sie najszybciej jak sie dalo.
A gdzie? Oczywiscie na Canberre bo znaku na Melbourne w Sydney nie ma! To troche jak z Warszawa i Katowicami - trzeba wiedziec ze jak sie chce dojechac do Katowic to sie jedzie na Wroclaw w Warszawie...
Ale na szczecie po jakims czasie sie pojawil znak z odlegloscia do Melbourne
To zdjecie zrobione zanim nam sie tymczasowy licznik wyzerowal: 972 km od Brisbane
Droga za Sydney byla calkiem fajna i dosyc pusta ale na niebie zaczelo sie pokazywac coraz wiecej chmurek
Z mniej fajnych rzeczy to na autostradzie policja stala dosyc czesto - to dosyc niezwykly widok dla nas bo w Brisbane tego nie widac a jak ktos jest zlapany to raczej przez nieoznakowane auto
Droge urozmaicaly kolejne stada krow i iglaki zamiast eukaliptusow i od razu jakos gorsko sie zrobilo
A na kolejnym postoju dorwal nas deszcz i tak juz bylo do konca dnia - deszcz na zmiane z ciezkimi chmurami
Ale chociaz Melbourne sie zblizalo powoli
A przy drodze pojawily sie topole i zrobilo sie no wlasnie tak europejsko
Farma wiatrakow
I potezne stado owiec ktore wygladaly jak biale kropeczki
Tutaj odbila droga na Canberre
A my wciaz jechalismy do gorkach i dolinach
Tutaj wyjazd z drugiej strony Canberry na autostrade - ostatnie miejsce gdzie mozna odbic na Sydney
To jeszcze nie noc tylko potezna chmura z deszczem
Ale jak juz sobie poszla to sie noc zrobila ale na szczesie to juz nie bylo daleko do hotelu :-)
środa, 30 lipca 2014
poniedziałek, 28 lipca 2014
Przeprowadzka - czesc 1
Przeprowadzka czyli nasza droga z Brisbane do Melbourne w trzech czesciach (bo jechalismy 3 dni. )
Droga tez byla calkiem fajna i szkoda ze nie mielismy wiecej czasu na wypady w bok bo pewnie calkiem fajnie by bylo pozwiedzac czy okazji. Ale sama droga tez byla ciekawa.
To na poczatek ogolny poglada naszej drogi:
Dzis bedzie tylko dzien 1 bo za duzo zdjec nam sie natrzaskalo :-)
To nasza droga na pierwszy dzien bo oddawalismy (= sprzatalismy) jeszcze mieszkanie i dopakowywalismy jeszcze auto. I wieczorem dojechalismy do Port Maquarie gdzie zatrzymalismy sie na noc.
Jakby sie ktos zastanawial ile da sie rady zmiescic do malej Kii to duzo!
No i sie zaczelo - na wylocie z Brisbane - 20 stopni, bezchmurne niebo, ostre slonce kolo 12 w poludnie
A potem tylko patrzylismy jak sie Sydney na tablicach przybliza
Po niecalych dwoch godzinach jazdy przekroczylismy granice z Nowa Poludniowa Walia
I wciaz bylo cieplo i slonecznie i sie zrobilo pusto na drodze
Ha nikt sie nie spodziewal ale ja tez czasem prowadze :-) (tylko tutaj sie musze pilnowac zeby nie przyciskac gazu co jest moja najwieksza bolaczka)
Tutaj nieustajace roboty na Pacific Highway - poszerzaja droge i robia po dwa (a czasem i 3 pasy) na autostradzie Brisbane - Sydney ale to juz sie ciagnie od 10 lat i pewnie sie jeszcze troche pociagnie
Nawet sie rycerz z zamkiem znalazl :-)
I plantacja bananowcow
A to juz trzcina cukrowa
I nawet stado krow sie wygrzewalo na sloncu
Widoczki po dordze byly calkiem fajne
A ta wieza to most a wysoki dlatego ze srodkowa czesc sie moze podniesc na tych slupach
Kolo 17 zaczelo sie robic ciemno ale za to wszystko nabralo fajnych kolorow
A nas czekalo jeszcze z 200 - 300 km do przejechania
Nawet w nocy nie moglismy sobie podarowac szybkiego postoju przy plantacji bananow i pomniku wielkiego banana :-)
A to nawet nie wiem co bylo ale wyglada ciekawie
A potem juz bylo tylko tak przez cala droge i tylko wygladalismy czy nam jakis zwierz nie wskoczy na maske
Na szczescie dojechalismy do hotelu kolo 9 wieczorem bez problemow i moglismy sie nareszcie wyspac!
Kolejna czesc jutro!
Droga tez byla calkiem fajna i szkoda ze nie mielismy wiecej czasu na wypady w bok bo pewnie calkiem fajnie by bylo pozwiedzac czy okazji. Ale sama droga tez byla ciekawa.
To na poczatek ogolny poglada naszej drogi:
Dzis bedzie tylko dzien 1 bo za duzo zdjec nam sie natrzaskalo :-)
To nasza droga na pierwszy dzien bo oddawalismy (= sprzatalismy) jeszcze mieszkanie i dopakowywalismy jeszcze auto. I wieczorem dojechalismy do Port Maquarie gdzie zatrzymalismy sie na noc.
Jakby sie ktos zastanawial ile da sie rady zmiescic do malej Kii to duzo!
No i sie zaczelo - na wylocie z Brisbane - 20 stopni, bezchmurne niebo, ostre slonce kolo 12 w poludnie
A potem tylko patrzylismy jak sie Sydney na tablicach przybliza
Po niecalych dwoch godzinach jazdy przekroczylismy granice z Nowa Poludniowa Walia
I wciaz bylo cieplo i slonecznie i sie zrobilo pusto na drodze
Ha nikt sie nie spodziewal ale ja tez czasem prowadze :-) (tylko tutaj sie musze pilnowac zeby nie przyciskac gazu co jest moja najwieksza bolaczka)
Tutaj nieustajace roboty na Pacific Highway - poszerzaja droge i robia po dwa (a czasem i 3 pasy) na autostradzie Brisbane - Sydney ale to juz sie ciagnie od 10 lat i pewnie sie jeszcze troche pociagnie
Nawet sie rycerz z zamkiem znalazl :-)
I plantacja bananowcow
A to juz trzcina cukrowa
I nawet stado krow sie wygrzewalo na sloncu
Widoczki po dordze byly calkiem fajne
A ta wieza to most a wysoki dlatego ze srodkowa czesc sie moze podniesc na tych slupach
Kolo 17 zaczelo sie robic ciemno ale za to wszystko nabralo fajnych kolorow
A nas czekalo jeszcze z 200 - 300 km do przejechania
Nawet w nocy nie moglismy sobie podarowac szybkiego postoju przy plantacji bananow i pomniku wielkiego banana :-)
A to nawet nie wiem co bylo ale wyglada ciekawie
A potem juz bylo tylko tak przez cala droge i tylko wygladalismy czy nam jakis zwierz nie wskoczy na maske
Na szczescie dojechalismy do hotelu kolo 9 wieczorem bez problemow i moglismy sie nareszcie wyspac!
Kolejna czesc jutro!