niedziela, 9 lutego 2014

Rowerowo nam

Albo my sie przyzwyczailismy albo wczoraj nie bylo 30 stopni jednak - tak czy inaczej pojechalismy na rowery kolo pierwszej po poludniu czyli w najwiekszy upal i bylo nam bardzo przyjemnie!
Tym razem chcielismy od razu zaczac w zielonej czesci zamiast jechac przez miasto to podjechalismy kilka stacji pociagiem (co zaoszczedzilo nam kilka kilometrow i kilka gorek bo potem teren sie robi plaski)
Nasza wczorajsza trasa - 26 km caly czas po drogach rowerowych - od tej strony Brisbane jest super.


Poczatek trasy pod zjazdem z autostrady


Po chwili droga  przerodzila sie w mazurskie klimaty  -  zupelnie jak u babci nad Biebrza





Po drugiej stronie rzeczki bylo lotnisko  ale tylko wieze bylo dobrze widac - reszta przebijala zza drzew. No i sie okazalo ze nawet nie zrobilismy zdjecia zadnego samolotu w koncu.


Potem sie wjezdzalo na bagna/mokradla i droga asfaltowa zmieniala sie czesto w drewniane pomosty


A potem z bagien przejechalismy przez mala gorke i do lasu

a potem nad zatoke



Po drodze widzielismy cos co tutaj nazywaja czerwonym orlem morskim (a tak naprawde to kania braminska)


I czaple bialolica


A na horyzoncie plywal sobie dzis wielki statek rejsowy po zatoce


A to juz papuzki Lori u kogos w ogrodku


A potem odbilismy od morza na bagna


I widzielismy pierwszego weza na zywo!!
O malo go nie rozjechalam rowerem bo sie wygrzewal na srodku sciezki a ze beton byl popekany to nijak go nie bylo widac (bo sie nie zwinal w kulke tylko taki rozwiniety lezal) 


Na szczesie w domu sie okazalo ze to nie byl jadowity waz (o dziwo! chyba jeden z nielicznych tutaj) I ze on sie pewnie najadl wiecej strachu niz my.

Nie ma niestety polskiej nazwy -australijska to Keelback - ale potocznie nazywaja go wezem wodnym


A potem juz dojechalismy znow nad zatoke - tym razem do  Shorncliffe



Tutaj rybacy sprawdzaja czy sie nie zaplataly jakies kraby albo krewetki w siatki


A po rybie z frytkami pojechalismy do domu - pociagiem :-)
(bo sie zrobilo ciemno a my nie mielismy swiatel bo sie nie spodziewalismy ze az tak fajnie nam bedzie i az tak dlugo pojedziemy)







4 komentarze:

dm pisze...

Fajne rowerki!

USA pisze...

Piekne te trasy a czy po tych bagnach nie jest niebezpiecznie takie same kladki byly w Chorwacji na tych Pitwickich jeziorach . Ten waz dla mnie I tak straszny A te kanie to podobno ladne ptaki , Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Fajny ten tłok w pociagu :) macie jakies namiary na mapę sieżek rowerowych ?. Rozumiem że upał 30 stopni to w tych stronach zaliczany jest do chłodniejszej pory dnia.
Pozdrawiam Milus.

Ela pisze...

To odpowiem zbiorowo :-)

Co do mapy to korzystamy z mapy Google i opcji Rower - tak jak w linku powzej (ukrytym pod tekstem "Nasz wczorajsza trasa") Wszystko co pokazuje sie zielono to sciezki rowerowe albo sciezki dzielone z pieszymi albo koniami. A potem sprawdzamy jak wyglada na StreetView i albo jedziemy albo nie :-)

Az tak zle nie jest u nas, +30 stopni to wciaz upal ale po kilku miesiacach az tak nam nie przeszkadza. Moze dlatego ze przez ponad dwa tygodnie miesiac temu bylo +40 stopni to sie przyzwyczailismy i teraz jak wieje przy +30 to nam sie wydaje ze przyjemnie. Ale miejscowi siedza w klimie czesto - to my takie twardziele jestesmy ze tylko puszczamy nawiew albo robimy przeciag. Tak czy inaczej czekamy na zime bo przy + 20 bedzie przyjemniej :-)

A co do bagien i kladek to u nas nie ma sie co bac bo nie ma jeszcze krokodyli wiec jest bezpiecznie. No i susza w tym roku to i bagna zaschniete. Jedyne co to jak sie czlowiek zatrzyma na chwile to komary sie pojawiaja i gryza bardzo bolesnie. (na szczescie goraczka Denga tez na polnoc od nas jeszcze sie trzyma)
A weze dla nas tez straszne to tylko zblizamy sie na tyle zeby zrobic zdjecie i uciekamy od razu!