Nasze stale miejsce postojowe w parku czyli tu mieszka herbatka.
W otoczeniu herbatek (i jednej kawy):
i jeleni, ktore postanowily dotrzymac nam towarzystwa:
Herbatka sie poskladala na noc:
I odjechala w sina dal...( ale na pewno wroci) :
A my potem wrocilismy autobusem:
W ktorym trzeslo i dlatego Daniel wyszedl rozmazany :-)
poniedziałek, 29 stycznia 2007
niedziela
Niedzielna wyprawa rowerkowa do parku w Richmond:
Sklep po drodze, gdzie zatrzymalismy sie po wode(maja dosyc imponujacy asortyment dziwnych rzeczy z calego swiata - polskie wyroby tez oczywiscie - pewnie tam jeszcze zagladniemy), wystawa fajek wodnych:
Do parku dotarlismy po niecalej godzinie. Dzis byl dzien szkolek jezdzieckich:
A potem trafilismy na jelenie w okolicach gdzie mieszka herbatka :-) (o herbatce bedzie w kolejnej notatce)
A potem zrobilo sie ciemno i wrocilismy do domu autobusem :-) Ale po 3 godzinach jazdy i braku tylnych lampek poczulismy sie usprawiedliwieni (przynajmniej ja bardzo ;-) ) A teraz nam fajnie po goracym prysznicu i herbatce z "pradem". (nie byle jakim, bo to prawdziwa szkocka whisky)
Sklep po drodze, gdzie zatrzymalismy sie po wode(maja dosyc imponujacy asortyment dziwnych rzeczy z calego swiata - polskie wyroby tez oczywiscie - pewnie tam jeszcze zagladniemy), wystawa fajek wodnych:
Do parku dotarlismy po niecalej godzinie. Dzis byl dzien szkolek jezdzieckich:
A potem trafilismy na jelenie w okolicach gdzie mieszka herbatka :-) (o herbatce bedzie w kolejnej notatce)
A potem zrobilo sie ciemno i wrocilismy do domu autobusem :-) Ale po 3 godzinach jazdy i braku tylnych lampek poczulismy sie usprawiedliwieni (przynajmniej ja bardzo ;-) ) A teraz nam fajnie po goracym prysznicu i herbatce z "pradem". (nie byle jakim, bo to prawdziwa szkocka whisky)
czwartek, 25 stycznia 2007
a jednak zima...
Zima zaatakowala Londyn i z tego powodu wszystko bylo opoznione z wyjatkiem naszej linii metra, ktora dla odmiany jezdzila dobrze :-)
A tak wygladalo u nas za oknem:
Zdjecia poranne( kolo 7 rano)
Zdjecia dzienne (kolo 8 rano)
Wiecej zdjec zaatakowanej Anglii ( a moze Brytanii raczej) mozna zobaczyc tutaj i tutaj :-)
A tak wygladalo u nas za oknem:
Zdjecia poranne( kolo 7 rano)
Zdjecia dzienne (kolo 8 rano)
Wiecej zdjec zaatakowanej Anglii ( a moze Brytanii raczej) mozna zobaczyc tutaj i tutaj :-)
niedziela, 21 stycznia 2007
wiosna
w ostatniej notatce bylo o wigilijnych rybkach a tu juz wiosna :-) przynajmniej w Anglii.
Pogoda tak na oko wskazuje na kwiecien: deszcz - slonce - deszcz - wiatr non stop.
I wszystko zaczyna kwitnac.
Jakos nam to pisanie nie wychdzi za bardzo ostatnio, a wszystko przez cudowna Northern Line, ktora dojezdzamy do pracy. Wieczorem jestesmy zdolni tylko do tego zeby trafic do lazienki i sie nie zabic o rame od lozka.
Ale dzis sobota i nareszcie nie przypominamy zombi.
//
Wlasnie wylalam pol herbaty na klawiature, ale na szczecie jeszcze dziala :-)
//
Z ostatnich wiadomosci:
Ostatnio w mieszkaniu pojawila sie prawdziwa mysz. Przywedrowala z budynku obok, ktory toczy walke z myszami od jakiegos czasu. Chyba zwiedzala nowe mieszkania, bo wyszla pokrecila sie chwilke i zniknela.
Wizyta myszki zaowocowala kupnem prze Daniela lapek na myszy i obstawieniem calej kuchni. Ale sa to fajne lapki, ktore zamykaja w sobie zywa myszke i jej krzywdy nie robia. Jak na razie mysz zrezygnowala z odwiedzin, a moze pozarl ja kot sasiadow z dolu, ale tego sie pewnie nie dowiemy...
Daniel przestal tez chodzic do kuchni w nocy. (ale to pewnie dlatego ze nie ma nic slodkiego do jedzenia w domu i nie bedzie. :-)))))))
Moze cos kolejnego napisze jutro ...
Pogoda tak na oko wskazuje na kwiecien: deszcz - slonce - deszcz - wiatr non stop.
I wszystko zaczyna kwitnac.
Jakos nam to pisanie nie wychdzi za bardzo ostatnio, a wszystko przez cudowna Northern Line, ktora dojezdzamy do pracy. Wieczorem jestesmy zdolni tylko do tego zeby trafic do lazienki i sie nie zabic o rame od lozka.
Ale dzis sobota i nareszcie nie przypominamy zombi.
//
Wlasnie wylalam pol herbaty na klawiature, ale na szczecie jeszcze dziala :-)
//
Z ostatnich wiadomosci:
Ostatnio w mieszkaniu pojawila sie prawdziwa mysz. Przywedrowala z budynku obok, ktory toczy walke z myszami od jakiegos czasu. Chyba zwiedzala nowe mieszkania, bo wyszla pokrecila sie chwilke i zniknela.
Wizyta myszki zaowocowala kupnem prze Daniela lapek na myszy i obstawieniem calej kuchni. Ale sa to fajne lapki, ktore zamykaja w sobie zywa myszke i jej krzywdy nie robia. Jak na razie mysz zrezygnowala z odwiedzin, a moze pozarl ja kot sasiadow z dolu, ale tego sie pewnie nie dowiemy...
Daniel przestal tez chodzic do kuchni w nocy. (ale to pewnie dlatego ze nie ma nic slodkiego do jedzenia w domu i nie bedzie. :-)))))))
Moze cos kolejnego napisze jutro ...
niedziela, 7 stycznia 2007
Wigilijne wspomnienia
To jak mam juz chwilke czasu to wkleje jeszcze Wigilijne rybki, bo byly dosyc ciekawe.
Po rybki i owoce bylismy na egzotycznym targu w tureckiej dzielnicy, do ktorej lubimy czasem wpadac przez sentyment do tureckiej kuchnii. (no i ceny owocow i warzyw sa zdecydowanie nizsze)
Poprosilismy o dwie srebrne, jedna niebieska i jedna czerwono-zlota.
Niestety zanim zdazylismy zaprotestowac niebieska rybka zostala pozbawiona pletw, wiec zostanie pokazania niekompletna.
Po upieczeniu najlepsza okazala sie czerwono-zlota.
Jakby ktos wiedzial co to moga byc za rybki to dajcie nam znac.
Trujace chyba nie sa bo przezylismy :-)
Po rybki i owoce bylismy na egzotycznym targu w tureckiej dzielnicy, do ktorej lubimy czasem wpadac przez sentyment do tureckiej kuchnii. (no i ceny owocow i warzyw sa zdecydowanie nizsze)
Poprosilismy o dwie srebrne, jedna niebieska i jedna czerwono-zlota.
Niestety zanim zdazylismy zaprotestowac niebieska rybka zostala pozbawiona pletw, wiec zostanie pokazania niekompletna.
Po upieczeniu najlepsza okazala sie czerwono-zlota.
Jakby ktos wiedzial co to moga byc za rybki to dajcie nam znac.
Trujace chyba nie sa bo przezylismy :-)
Sobota
Od rana, a moze nawet od nocy, pada z roznym natezeniem - z rowerkow nici. Siedzimy w domu i robimy to na co w ciagu tygodnia nie mamy zazwyczaj sily: porzadki, wielkie pranie a w miedzyczasie mordujemy kosmitow i sluchamy "Antyradia" z Katowic.
W domu zalegla sie nam tez "MYSZA". "Mysza" ma 1.80 m wzrostu i szara pizamke w ciapki. Pojawia sie w srodku nocy, myszkuje po kuchni i wraca do lozeczka przezuwajac rozne slodkosci i znika. To jeszcze da sie zniesc. Ale dzisiaj "Mysza" przesadzila i zniknela pozostawiajac po sobie nadgryzione ciasteczko, ktore dziwnym trafem znalazlo sie rano dosyc splaszczone pod poduszka Daniela(pomijam okruszki wszedzie...). Jakos dziwnie dzialaja ciasteczka figowe na "Mysza" :-))
Oczywiscie Daniel wypiera sie wszelkich zwiazkow z "Mysza" i sledztwo utknelo w martwym punkcie.
Moze pomoze kot sasiadow?
W domu zalegla sie nam tez "MYSZA". "Mysza" ma 1.80 m wzrostu i szara pizamke w ciapki. Pojawia sie w srodku nocy, myszkuje po kuchni i wraca do lozeczka przezuwajac rozne slodkosci i znika. To jeszcze da sie zniesc. Ale dzisiaj "Mysza" przesadzila i zniknela pozostawiajac po sobie nadgryzione ciasteczko, ktore dziwnym trafem znalazlo sie rano dosyc splaszczone pod poduszka Daniela(pomijam okruszki wszedzie...). Jakos dziwnie dzialaja ciasteczka figowe na "Mysza" :-))
Oczywiscie Daniel wypiera sie wszelkich zwiazkow z "Mysza" i sledztwo utknelo w martwym punkcie.
Moze pomoze kot sasiadow?
poniedziałek, 1 stycznia 2007
Spacerek
Wybralismy sie dzis na ozdrowienczy spacerek do Morden Hall Park (tutaj wiecej zdjec parku ale juz nie naszych)
Park ma kolo 50 hektarow i przeplywa przez niego kilka strumykow/kanalow, w ktorych plywaja rozne zyjatka. Wydaje mi sie ze to tez rezerwat. Czesc parku to stare gospodarstwo (pozostaly ceglane budynki i czesc kola mlynskiego), jest tu tez spory ogrod rozany i ekologiczny ogrod warzywny i sklep z roznym rekodzielem i nie tylko. A co najlepsze herbaciarnio - restauracja z pyszna herbatka i lokalnymi potrawami, na ktore sie moze kiedys wybierzemy bo nawet wygladaly apetycznie jak na angielskie warunki.
Zdazylismy jeszcze wrocic przed deszczem i przed petardami, ktore wlasnie strzelaja nieprzerwanie.
Aha, przypominam ze to ostatni dzien grudnia ;-) (temperatura - okolo 10 st)
Kwitnace pokrzywy
I jezyny
I goraca herbatka na koniec przed powrotem do domu :-)
To pewnie nie sa ostatnie zdjecia z tego parku bo okolica jest fajna i dosyc blisko nas wiec pewne bedziemy sie tam czesto pojawiac.
Park ma kolo 50 hektarow i przeplywa przez niego kilka strumykow/kanalow, w ktorych plywaja rozne zyjatka. Wydaje mi sie ze to tez rezerwat. Czesc parku to stare gospodarstwo (pozostaly ceglane budynki i czesc kola mlynskiego), jest tu tez spory ogrod rozany i ekologiczny ogrod warzywny i sklep z roznym rekodzielem i nie tylko. A co najlepsze herbaciarnio - restauracja z pyszna herbatka i lokalnymi potrawami, na ktore sie moze kiedys wybierzemy bo nawet wygladaly apetycznie jak na angielskie warunki.
Zdazylismy jeszcze wrocic przed deszczem i przed petardami, ktore wlasnie strzelaja nieprzerwanie.
Aha, przypominam ze to ostatni dzien grudnia ;-) (temperatura - okolo 10 st)
Kwitnace pokrzywy
I jezyny
I goraca herbatka na koniec przed powrotem do domu :-)
To pewnie nie sa ostatnie zdjecia z tego parku bo okolica jest fajna i dosyc blisko nas wiec pewne bedziemy sie tam czesto pojawiac.