poniedziałek, 16 lutego 2015

Wilsons Promontory - czesc 2

Tym razem o kempingu, zwierzakach i grillowaniu!

W parku jest jeden potezny kemping na ktory mozna dojechac autem (jest jeszcze kilka malych na ktore mozna dojsc z namiotem). Potezny bo ma ponad 400 miejsc namiotowych!!!  Ten numer nalezy pomnozyc minimum razy 2 albo i razy 3-4 bo po tyle ludzi bedziemy miec w namiocie i calosc robi sie malym miasteczkiem namiotowym. Jest sklepik, knajpka, kawiarnia i informacja turystyczna.Jest kilka ulic ktore sie przecinaja pod roznymi katami zeby jakos ogarnac caly ten chaos.
Jak wjechalismy w ten cyrk to chcialismy uciekac jak najszybciej. Ale jako ze juz oplacilismy miejsce to postanowilismy dac im szanse. Szukanie miejsca zajelo nam jakies pol godziny a poniewaz bylo niedaleko lazienek i grila to nie napawalo nas to optymizmem. Postanowlismy ze jak cokolwiek nam nie bedzie pasowac to sie zmywamy nawet po zmroku.

To ta pustsza uliczka kolo nas!


Flagi na wjezdzie na teren kempingu - jak zawsze dwie - australijska i aborygenska (czarna jak ludzie, czerwona jak ziemia i zolta jak slonce)


Po spacerze na cypel i skrzypiaca plaze bylismy jednak optymistycznie nastawieni i nawet dorwalismy sie do miejsca na grillu gdzie Daniel przygotowal kielbaski i kanapki i postanowil nas znieczulic winnem na okrzyki dzieci w okolicznych namiotach. :-) Przy okazji dziewczyny na kocu czytaly na glos Hobbita (!!! normalne nastolatki!! no, moze nie takie normalne jednak) co nam sie bardzo podobalo.


Przy grillu mozna poznac roznych ludzi i podpatrzyc rozne ciekawe rzeczy na kolejny raz do zrobienia - jak np nalesniki albo rogaliki z grilla na sniadanie


Potem z winem przenieslismy sie na fotele przy namiocie i czytalismy wlasne ksiazki az sie zrobilo za ciemno i wino sie skonczylo...


Ale to nic, przy czolowce w namiocie tez sie da czytac a dodatkowo tropik chroni od roznych latajacych robali. No i w koncu wino nas zmoglo a o dziwo na polu bylo cicho w miare i dzieciaki nie wrzeszczaly co uznalismy za cud jak na takie miejsca. (A dzieci bylo duzo)


Kolo pierwszej w nocy Daniel mnie obudzil i kazal wychodzic z namiotu z aparatem bo chrupie.
Okazalo sie ze w nocy postanowily nad odwiedzic wombaty i possumy. Mielismy cicha nadzieje na to jak sie wybieralismy i sie udalo!

Kolo Daniela na zdjeciu jest possum i ten futrzany misio-prosiaczek to wombat.

Obydwa zwierzaki roslinozerne ale chetnie wyjadaja ludziom resztki jak cos zostaje. Dlatego nie mozna nic zostawiac w namiocie bo potrafia rozszarpac material i wejsc do srodka, a pazurki maja calkie niezle! (Wombaty kopia nory i tunele)
Jak widac zwierzaki nas ignorowaly albo sobie szly gdzie indziej jak za bardzo swiecilismy latarka albo blyskalismy aparatem



Tutaj possum dobral sie do rozsypanych chrupkow na drodze



Teraz po zosbaczeniu w nocy zwierzakow takie znaki juz nie dziwia! W dzien zwierzakow za bardzo nie ma ale w nocy wychodzi wszystko!


Uwaga wombaty!

Rano rozlozylismy sie znow przy grillu ze sniadaniem ale tym razem bez grillowania. Za to na naszej mini kuchence gazowej robilismy herbate i kawe. Sasiedzi obok mieli wiekszy palnik to im szybciej szlo.



1 komentarz:

Anonimowy pisze...

No jak tyle turystów jest na wybiegu to gdzie te biedne zwierzaki pouciekały he he ---skorpion