Cos to lato sie u nas nie chce zadomowic na stale. Dzis byly tylko 24 stopnie i do tego wialo bardzo, tak bardzo ze dalo sie odczuc podmuchy na kierownicy roweru i przednim kole. Ale nie zniechecilo to nas do wybrania sie na rowery po poludniu bo znudzilo nam sie czekanie az w koncu przestanie wiac. Tutaj nasz dzisiejsza droga na googlowej mapce.
Ruszylismy nad morze ale szybko skrecilismy do Albert Park na poludniu bo mielismy nadzieje ze co jak co ale w parku nas drzewa oslonia. A tu guzik, w parku nie ma drzew za bardzo. Za to jest pole golfowe i jeziorko po ktorym wiatr sie super rozpedza.
W parku jest nawet specjalny znak ostrzegajacy przed przechodzacymu labedziami - bo przez park jest droga dookola jeziorka ktora jest raz w roku zamykana na potrzeby Formuly 1. Ciekawe co robia wtedy z labedziami ktore sie wszedzie szlajaja...
Objechalismy park i jeziorko i postanowilismy pojechac na kawe. Najblizej z ciekawych miejsc mielismy kafejke kolo ogrodow botanicznych. Przy okazji przjechalismy przez tyly Pomnika Pamieci ("Shrine of Rememberance", tutaj zdjecie z tylu budowli)
Obok ludzi grajacych w krykieta - chwilowo sa mistrzostwa i ludziesie bardzo przejmuja
Tutaj juz uszczesliwiony Daniel - z kawa i ciasteczkiem (obydwa takie sobie) ale za to przestalo wiac i przyjemnie sie siedzialo. To tereny bylego planetarium przy ogrodzie botanicznym - dlatego ta kulka w tle
A tu bardzo ozdobna roslina z Europy czyli buraczki!
Co prawda nie wialo ale ja i tak mam wicherek na glowie (nasze rowerki obok bo nie zabralismy lancucha zeby je przypiac)
I slonczniki - cale letnie poletko - czesc juz wydlubana i zjedzona, pewnie przez turystow :-)
A potem dojechalismy do rzeki z drugiej strony parku botanicznego (bo jest zakaz wjazdu rowerami - Brisbane jak nam Cie czasem brakuje!!) i wrocilismy brzegiem do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz