Sobota zapowiadala sie dobrze na rowery - zapraszamy na nasza wyprawe!
Cieplo ale nie za cieplo jeszcze, slonce i bez deszczu na horyzoncie. No i u nas dlugi weekend to i pustki wszedzie - to akurat dziwne bo wygladalo jakby pol miasta gdzies wywialo. Pewnie na zakupy bo w poniedzialek sklepy zamkniete.
Wybralismy trase ktora czesciowo juz jechalismy - wzdluz rzeki Maribyrnong. Ostatnio dojechalismy do punktu "B" na mapce ponizej i sie wrocilismy a tym razem pojechalismy do najblizszej stacji kolejowej na trasie (punkt C") i wrocilismy do domu pociagiem. Calosciowo przejechalismy troche ponad 40 km - czasami bardzo pod gore a czasami bardzo w dol.
Druga strona portu z dzwigami i poczatek rzeki
Buddyjska swiatynia dalej sie rozrasta
Male kormorany wygrzewaly sie na sloncu
Sciezka na grobli miedzy jeziorkiem a rzeka
Czarne labedzie z mlodymi ogladalismy z mostu, byly tez meduzy ale sie nie zalapaly na zdjecie
Czasem sie przejezdza przez slupy wysokiego napiecia bo czemu nie (to czarne na dole zdjecia to moja kierownica bo czesc zdjec robilam komorka zamocowana na kierownicy)
Potem niestety asfalt sie skonczyl ale nasze rowery sa tak samo dobre na zwirku
Pierwsza gorka ktora nas troche pokonala - na zdjeciu tego nie widac ale bylo stromo!
Kolejnej juz sie nie dalismy!
Widok na miasto i gorke na ktora sie wdrapalismy jakos :-)
A tu sie poczulismy jak we Wloszech :-)
Osty - te byly wysokosci Daniela
I las koperkowy - jak bedziemy chcieli zaprawiac ogorki to wiemy gdzie sie udac
I kolejna buddyjska swiatynia na klifie - tym razem biala rzezba zamiast zlotej
Wiejsko nam :-)
A tak wlasnie wyglada cien w gestym lesie eukaliptusowym czyli nie ma ucieczki przed sloncem
Przejechalismy pod linia kolejowa
A potem pod autostrada
I znow pod gorke
Postoj w parku na chlodzenie - fajnie ze maja kraniki z woda bo bysmy padli. Robilo sie coraz cieplej a my wypilismy juz po prawie litrze wody
Przejazd na druga strone rzeczki - niska woda to sie dalo sucha noga albo kolem :-)
I zjazd w dolinke na dziko po przejechaniu kilku kilometrow i przejsciu nad przelotowka, bo sie okazalo ze na mapce jest droga ale na zywo jej nie ma za bardzo (przeszlismy bokiem przez jakas brame i zeszlismy przez zarosla az doszlismy do wydeptanej sciezki)
W dolince temperatura skoczyla o kilka stopni i skonczyla nam sie woda z kranika
Na szczescie po jakims czasie dojechalismy do prawdziwej drogi rowerowej a potem na stacje benzynowa i zakupilismy wode i napoj izotoniczny ktory znikl od razu a nam bylo lepiej
A potem sie zrobilo przyjemnie - droga przez parki, znow asfaltowa sciezka rowerowa i kaczki ktore sie wygrzewaly na niej
Potem skrotem przeszlismy pod droga - bylo nisko!
I sie znalezlismy na terenie centrum handlowego po chwili a zaraz obok byla stacja kolejowa. Z ulga wsiedlismy do klimatyzowanego pociagu!
A potem jeszcze 3 km przez miasto i padlismy w domu.
Koniec koncow za cieplo sie na rowery jednak zrobilo! Ale i tak bardzo fajna trasa.
Jedyny minus to to ze moja opona tylna tez padla. I teraz musze ja zalatac zanim gdzies pojedziemy.