sobota, 3 września 2011

No to uzupelniamy...


Tak, bylo nam potrzeba tej przerwy.

No i skonczylo sie tak, ze snulismy sie po domu nieprzytomni przez caly dzien - z przerwa na snucie sie nieprzytomnie poza domem na chwile.

Patrzylismy na prognoze pogody rano - zapowiadaja opady deszczu w Lake District, gdzie chcielismy jechac. To moze Szkocja? Nie... pada jeszcze bardziej. To moze Walia? Eeee... tez pada.

To moze po poludniu prognoza pogody sie poprawi?

Po poludniu zaczeto ostrzegac przed mozliwoscia lokalnych powodzi.

Z pustego i Salomon nie naleje, wiec do wieczora zastanawialismy sie co zrobic. W koncu zaczelismy patrzec na prognoze pogody dla calej Europy i wyszlo na to ze najblizsze miejsce gdzie nie zapowiadaja deszczu to poludniowa Francja.

No to kolo polnocy kupilismy bilety na prom, zarezerwowalismy miejsce w tanim hotelu i pojechalismy do Albertville. Dopiero na miejscu uswiadomilo nam sie ze tam byla jakas olimpiada zimowa. Ale z naszego punktu widzenia to przede wszystkim dookola byly jakies gory i byl jakis tani hotel.

Ale w ogole okazalo sie ze na miejscu nie jest zle.

I nie padal deszcz... z wyjatkiem pierwszego wieczoru:-)
Wakacje najlepiej rozpoczyna sie od kupienia jakiejkolwiek mapy okolicy, a potem kupienia sniadania, siedzenia na schodach kosciola niczym jakis turysta czy cos i zastanawiania sie gdzie tu mozna sie w ogole ruszyc w okolicy.



Przynajmniej miejsce do zastanowiania sie bylo niezle. W zasadzie przemyslowe miasto, ale uliczki w centrum byly calkiem ladne. I na pewno nie wygladaly jak Anglia:-)

W okolicy dalo sie ruszyc na przyklad w okolice tamy i sztucznego jeziora, otoczonego gorami. Wszystko bylo otoczone gorami:-) Nawet pojawilo sie na chwile slonce i zrobilo sie dosyc przyjemnie. Sporo osob przyjezdza tam na lunch jak sie szybko okazalo:-)
A potem pomyslelismy ze skoro juz jestesmy wyzej w gorach to wypadaloby sie troche przejsc. Co prawda kondycji nie mielismy w ogole, pogoda sie troche popsula i zrobilo sie nieco pozno, ale po szybkich wyliczeniach Bardzo Sprytnego Daniela okazalo sie szybko ze Na Pewno Zdazymy Przed Zmrokiem


Droga okazala sie ladna, chociaz nieco podmokla... i nie wszedzie byla tak dobrze przygotowana jak w tym miejscu.

A po drodze mozna bylo zobaczyc rozne dziekie zwierzeta... Dla nas to byla zwykle Milka w produkcji:-) Chociaz przez chwile stado Milek podazalo za Ela i az sie zastanawialismy jakie maja intencje. Ale daly sobie w koncu spokoj,.

Droga miala swoje zalety... na przyklad duzo smacznych czerwonych zalet przez ktore przystanelismy na dobre kilka minut po drodze nawet pomimo tego ze juz sie sciemnialo

Droga miala tez nieco wad... Na Slowacji nie wpuszczono by nas do zadnego autobusu.
A potem sie sciemnilo i juz gleboko po ciemku dotarlismy do samochodu, mijajac po drodze rowerzystow ktorzy byli rownie zdziwieni jak my tym ze ktos sie jeszcze wloczy o tej porze...

I tak skonczyl sie dzien pierwszy.

Brak komentarzy: