Na miejscu okazalo sie ze pomysl nie jest moze sam w sobie zly, ale nie okolo 13 (bo wczesniej odsypialismy jeszcze po poprzednim dniu). Juz po pol godzinie jezdzenia w kolko na parkungu na kilkaset samochodow udalo nam sie znalezc wolne miejsce - po to zeby wkrotce sie okazalo ze kolejka do kasy po bilety na kolejke zajmie przynajmniej kolejna godzine i ze jak bedziemy miec duzo szczescia to bedziemy miec okolo pol godziny u gory.
Po chwili glebokiego namyslu uznalismy ze to jednak dla nas ciut ciut za krotko.
Wiec zaczelismy intensywnie patrzec na mape i szukac w poblizu jakiegos miejsca gdzie da sie pochodzic przez kilka godzin i gdzie beda jakiekolwiek widoki i gdzie nie trzeba za duzo podchodzic pod gore zebysmy sie za bardzo nie zmeczyli.
Miejsce sie znalazlo kilkanascie kilometrow dalej...
| Rozpoczelismy od sprawdzenia czy krowy ktore pilnowaly szlaku to te same ktore produkuja Milke. Pewne podobienstwo rodzinne dalo sie zauwazyc, ale nie bylismy w 100% przekonani. Moze to kuzynki... |
| W dolince zauwazylismy ze dookola nas czesto wystawiaja sie alpejskie pocztowki. Ta wystawiala sie z przodu dolinki. |
| Oprocz tego bylo tez sporo dzikiego zwierza. Powyzej: dziki zwierz. |
| No i mielismy szanse zobaczyc sobie pierwsze lodowce. Nie do konca z bliska, bo trzeba by do nich jeszcze sporo podejsc, ale juz byly. Prawie nam z reki jadly. Prawie jak fiordy. |
| A w drodze powrotnej okazalo sie ze jeden kozic zapedzil sie w pol dolinki i krazyl przy sciezce. Nie dalo sie pominac takiej okazji do zdjec. |
| - O, kozica - pomyslala Ela - O, Ela - pomyslala kozica |
A jak juz zeszlismy na dol to powiedzialem Eli ze weszlismy jakies 600m pod gore, ale proponuje to traktowac jako odpoczynek bo wchodzilismy powoli:-)
1 komentarz:
Jak wchodziłem na Mont Blank od Les Houches to kozice wręcz domagały się zdjęć jakby trochę zdziwione że nie chce im robić
pozdrawiam adam
Prześlij komentarz