poniedziałek, 5 września 2011

Drugiego dnia bylo juz lagodniej...

Poniewaz poprzedniego dnia wrocilismy pozno w nocy to pomyslelismy ze nie bedziemy sie teraz przemeczac. I wybierzemy sie w te same okolice, ale w druga strone od jeziora i tym razem postaramy sie dotrzec do samochodu przed zmrokiem. Co sie w zasadzie udalo - slonce zaszlo dokladnie kiedy dochodzilismy do samochodu.
Jak to sie rzeklo, bylismy w poblizu tego samego jeziora gdzie dotarlismy pierwszego dnia. Z poczatku nawet pogoda byla dosyc przyjemna i pojawialo sie duzo slonca...
Ale potem zaczelo byc slonca troche mniej dookola, a potem nad nami tez zaczelo znikac. Ale za to widoki byly ladne:-)
Po drodze krowy pracowicie produkowaly alpejskie mleko i brzeczaly dzwonkami. Przy calym stadzie krom pobrzekiwanie nioslo sie daleko... super wrazenie.
Przy okazji okazalo sie ze miejscowe krowy sa tak fajnie wytrenowane ze w pole przyjezdzala przenosna dojarnia, a krowy ustawialy sie w kolejke do dojenia:-)
Poniewaz po drodze minelismy 0 sztuk ludzi to byl czas ustawic aparat na samowyzwalacz...
A potem zaczelo zachodzic slonce i najpierw zrobilo sie bardzo kolorowo, a potem bardzo ciemno. No wlasnie. Dziwne.

Brak komentarzy: