Przez pierwsza minute zmuszalismy sie do jazdy.
Kolejne piec minut nie musielismy sie juz az tak bardzo zmuszac.
A potem dojechalismy do sciezek nad rzeka i w parku gdzie nie musielismy jechac przy samochodach i wtedy juz zrobilo sie bardzo przyjemnie - az do dietetycznej kawy z dietetycznym ciasteczkiem w parku.
I widzielismy jelenie.
I dzieciola.
I dzikich Anglikow.
A potem pogoda zrobila sie jeszcze bardziej niepokojaca i zaczelo padac :-) Posiedzielismy sobie pod drzewem przez 15 minut i bylo fajnie, ale jakos nijak nie chcialo przestac padac, wiec w koncu wrocilismy 20 minut w pelnym deszczu.
A poniewaz nie wzielismy ze soba po raz pierwszy od wiekow aparatu fotograficznego to zamiast zdjec - kotek ;-)))