Sprzed dwoch tygodni. Bo ostatni weekend siedzialam w domu i tylko Daniel sie wybral po sprawunki.
Okazalo sie ze pojawil sie czlowiek z langoszami i nam sie od razu Slowacja przypomniala :-) Ale jeszcze nie probowalismy bo na razie sie napawamy egzotyka.
A tu wszystko i nic ale artystycznie
Stoisko z serami i Danielem w wersji Zombie
Bo czekalismy na japonska pizze ( dlugo czekalismy) - czyli baza to byla poszatkowana kapusta albo cos kapusto podobnego wymieszane kukurydza i z odrobina ciasta zeby to pozlepiac, na to byl boczek, mozzarela, gora polana keczupem i majonezem i na sama gore jakies suszone wiorki ktore zalatywaly rybnie. Cokolwiek to bylo bylo ciekawe. Calos w sumie bardzo fajna i zapychajaca. (zblizenie na ostanim zdjeciu)
W czasie kiedy Daniel czekal na pizze ja poszlam po warzywka i owoce.
Okazalo sie ze da sie kupic nawet duriany czyli podobno najbardziej smierdzace owoce na swiecie.
W Singapurze jest zakaz spozywania tych owocow w prawie calym miescie. Moze kiedys nabierzemy na tyle odwagi zeby sprobowac.
A jak juz sie pizza zrobila to poszlismy sobie na lawke w parku naprzeciwko naszego bloku. Bo fajnie tak sobie czasem popatrzyc na balkon z drugiej strony :-)
A to wlasnie pizza. Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz