W ostatnia niedziele wybralismy sie nareszcie do parku w Greenwich. Chcielismy sie tam wybrac juz od miesiaca, ale caly czas jedno z nas bylo chore (w 90% ja, tzn. Daniel). W koncu poczulismy sie przez chwile wystarczajaco dobrze... I bylo milo.
Trafil sie nam rzadki tutaj ladny, sloneczny dzien, nawet jesli dosyc zimny. Prosze sie nie dac zmylic sporadycznym kwitnacym drzewom, bylo zimno jak... w Anglii. A moze i troche bardziej, bo w zacienionych miejscach byl szron, co tez Ela nie wahajac sie uwiecznila:-)
A poza tym krwiozercze, futerkowe bestie dopisali i prawie nam wyrywaly orzechy z rak;-)
2 komentarze:
Greenwich, to naprawdę super miejsce zawsze mile wspominam mój pobyt w tym parku a i potwory , pożeracze orzechów to sympatyczni goście.
pozdrawiam adam
Wiewióry są najlepsze! :)
Prześlij komentarz