Miedzy Bozym Narodzeniem a Nowym Rokiem ucieklismy z miasta na 4 dni w Alpy (stety albo niestety australijskie) Jakies 4-5 godzin jazy od nas na wschod.
Tym razem bedzie bardzo zielono. Zupelnie nie to czego sie czlowiek po Australii spodziewa.
Swieta pelna para wszedzie - nawet na drogach ostrzezenia
Przelecz juz w gorach
Duzym minusem wyjazdu byly muchy. Cale stada much! Niestety nie mielismy siatek na glowe i przez caly czas chodzenia po gorach zostalo nam oganinie sie rekami i galeziami. (a w okolicznych sklepach nic na muchy juz nie bylo, psikacz na owady nie robil na muchach wrazenia)
Widoczki:
Polana
Strumyk gdzie braklo troche mostku
Inny mostek przez mokradla w lesie
Herbatka z termosu. W gorach nawet pasowala bo bylo kolo 20 stopni a w nocy najwyzej 10. (W Melbourne w tym czasie przechodzila fala upalow)
Jedna z naszych tras - cel to ten najdalszy szczyt po prawej w oddali. Oddal = 11km po grzbietach
Drzewa ktore spalily sie ponad 10 lat temu i opadla z nich czarna kora i zostaly biale pnie
czesc dalsza niedlugo :-)