W czasie ostatniej wizyty z ciocia tak nam sie spodobalo w Australia Zoo ze zamienilismy nasze jednorazowe bilety na roczny bilet (Juz przy drugiej wizycie zaoszczedzilismy troche a to na pewno nie nasza ostatnia wizyta w tym miejscu!)
Tak jak nas rozczarowalo miejsce z delfinami (Sea World) tak zachwycilo nas to zoo. Prawie tak fajne jak Loro Park na Teneryfie a to juz duzo znaczy bo na razie nic jeszcze nie pobilo Loro.
Australia Zoo jest znane dzieki Steve'owi Irwin'owi - Lowcy Krokodyli - bo to miejsce gdzie trafialy zlapane przez niego golymi rekami krokodyle. I krokodyli jest tutaj faktycznie duzo ale jest tez duzo innych fajnych zwierzat. Wiekszosc ludzi jedzi tutaj z powodu Irwina i calej naroslej dookola niego i jego rodziny legendy. Marketingowo to zlota zyla - historie rodzinne tutaj sa wszedzie i wszystko jest z nimi zwiazane - od olowkow i sznurowek do ksiazek i ubrania. Ale o tym moze nastepnym razem.
Tym razem bedzie o wszystkim innym niz krokodyle :-) Krokodyle owszem widzielismy ale tylko dlatego ze widac je z miejsca gdzie sprzedaja kawe a potem poszlismy w inna strone.
Po drodze na kawe mija sie wielkiego zolwia - nawet sie ruszal!
Potem bylo miejsce z wombatami - moje ulubione zwierze! Tutaj drzemajacy osobnik.
Spotkalismy tez przyjazna kakadu na spacerze, ktora "przybijala piatke" i mowila "hello"
Chwile potem pojawiala sie inna papuga (amerykanska Ara) ktora tez mowila i z przyjemnoscia sie prezentowala z kazdej strony.
A w zagrodzie koali moglismy poogladac jak wyglada bardzo glodny koala i jak szybko liscie potrafia znikac w pyszczku. I do tego jak sie kreci ta Szara Kulka zeby tylko dorwac najsmaczniejsze kaski. (No i inhalacja do tego zapewniona - nie ma chyba przyjemniej pachnacego zwierza niz koala)
W czesci azjatyckiej na wybiegu bawily sie dwa mlode tygrysy. (Maja tez 3 starsze ale sa na razie odizolowane i z tej zagrody korzystaja na zmiane z mlodymi)
Tu jeden z nich udaje motylka z plamkami na uszach.
Drugi szczerzy sie do ludzi przez szybe
A tak wyglada proces oswajania tygrysow - siedzi sie i siedzi przez kilka godzin w tej samej zagrodzie. Jak tygrysy drzemia to ludzie tez. A jak chca sie bawic to trzeba je potarmosic.
Jako ze to Dzien Dziecka to poszlismy na plac zabaw :-)
I pokonalismy wieeelka sciane przeznaczona chyba dla pieciolatkow :-) Ale nie bylo latwo bo wszystkie miejsca na palce byly na poziomie naszego pasa wiec sie naginastykowalismy z utrzymaniem rownowagi i szukaniem przyczepu na szczycie sciany (gladka!)
Niestety fajniejsza czesc z tylu byla zamknieta.
Na placu byly jeszcze rozne zgadywanki w stylu co jedza zwierzaki.
A to juz czesc afrykanska - zyrafy, zebry i nosorozce. Ale jako ze zoo sie caly czas rozbudowuje to moze cos nowego sie niedlugo pojawi.
Chwila na odpoczynek na koncu Afryki.
A potem zahaczylismy jeszcze o ptaszki bagienne.
Tutaj odkrylismy bociana - australijska wersja z czarna szyja
I zurawia australijskiego
A potem niestety sie zrobila piata i zwierzaki chcialy isc spac bo sie ciemno zaczelo robic (u nas w koncu zima :-) )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz