krokusy nam wysypalo pod oknem prawie:
Ale poszlismy leczyc depresje najwiekszym hamburgerem jakiego widzialam - nazywa sie kiwiburger :-)
prawie pomoglo wiec doleczylismy szarlotka i kawa w parku (i to ledwo juz przezylam)
za kare obeszlismy caly Bushy Park gdzie niektorzy mieli bliskie spotkania z natura :-)
A potem wroclismy pociagiem do domu bo juz sie ciemno robilo i zobaczylismy sobie pierwsza czesc Wladcy Pierscieni :-) I jakims dziwnym trafem sobota sie skonczyla.
4 komentarze:
Ale ja bym zjadła taką szarlotkę :) i te frytki też :D
To przyjedz to pojdziemy :-)
Mama Ci powie co masz zrobic: Hic! Hop! Hic! Hop! :-)
To nie sa frytki, tylko frytkasy i hamburgerzysko. Jak oni jako narod maja byc szczupli? Niewykonalne :)
Izja
Prześlij komentarz