Po calym miesiacu chodzenia z goscmi po roznych miejscach weszlo nam w krew i jak mielismy teraz weekend bez nikogo to tez postanowilismy pochodzic po muzeach.
Po szybkim przegladzie co sie da zrobic w piatek jeszcze - zaczelismy wieczorem w Muzeum Historii Naturalnej bo mieli otwarte "po godzinach". I do tego jedzenie i picie i imprezowo z muzyka. Wiec snuly sie tlumy ludzi z kieliszkami i podziwialy eksponaty.
Sobota jakos nam umknela na drodze na kawe (i lody bo to Dzien Dziecka) i z powrotem:
I na wizycie w naszym egzotycznym sklepie, gdzie tym razem wypatrzylismy dzem z marchewek.
(ale i tak kupilismy wisniowy z Lowicza)
A w niedziele -" Cala Naprzod"- czyli pojechalismy na HMS Belfast - krazownik stojacy kolo Tower Bridge.
Niektorzy przymierzali sie do roli kapitana:
Ale wygrali inni
3 komentarze:
No tak kapitanami to wszyscy chcą być, jak nie buja akurat za bardzo nie?
W końcu poszedłeś na Belfast :)
I jak podobało Ci się? Pogoda była super :)
Ania
Kiciuś :)
Izja
Prześlij komentarz