poniedziałek, 3 czerwca 2013

Turysci we wlasnym miescie

Po calym miesiacu chodzenia z goscmi po roznych miejscach weszlo nam w krew i jak mielismy teraz weekend bez nikogo to tez postanowilismy pochodzic po muzeach. Po szybkim przegladzie co sie da zrobic w piatek jeszcze - zaczelismy wieczorem w Muzeum Historii Naturalnej bo mieli otwarte "po godzinach". I do tego jedzenie i picie i imprezowo z muzyka. Wiec snuly sie tlumy ludzi z kieliszkami i podziwialy eksponaty.





Sobota jakos nam umknela na drodze na kawe (i lody bo to Dzien Dziecka) i z powrotem:





I na wizycie w naszym egzotycznym sklepie, gdzie tym razem wypatrzylismy dzem z marchewek.
(ale i tak kupilismy wisniowy z Lowicza)


A w niedziele -" Cala Naprzod"- czyli pojechalismy na HMS Belfast - krazownik stojacy kolo Tower Bridge.


Niektorzy przymierzali sie do roli kapitana:

Ale wygrali inni











3 komentarze:

Anonimowy pisze...

No tak kapitanami to wszyscy chcą być, jak nie buja akurat za bardzo nie?

Anonimowy pisze...

W końcu poszedłeś na Belfast :)
I jak podobało Ci się? Pogoda była super :)
Ania

Anonimowy pisze...

Kiciuś :)

Izja