Prawie zakonczyl sie na kupnie kawy - jak wchodzilismy po kawe to jeszcze nie padalo ale jak juz wyszlismy z kawa to lalo strasznie. Na szczescie po 20 minutach przestalo i moglismy isc do mokrego parku.
Od rana bylo paskidnie i nic nam sie nie chcialo. W koncu kolo piatej po poludniu postanowilismy leczyc depresje w Ikei szarlotka i herbata. Pomoglo :-)
A szarlotke maja super - smakuje prawie jak polskie ciasto i nie jest tak potwornie slodka jak lokalne ciasta.
Sobota - po tym jak sie juz przebilismy przez polnocno-wschodni Londyn - porwalismy Tomka w pagorki i przepedzilismy bezlitosnie. ha! tacy jestemy straszni :-) (Tomek sie juz zapisal na nastepny wypad wiec chyba nie bylo zle)
Niedziela - kolo poludnia stwierdzilimy, ze to dobry dzien na zakup rowerow, ktorymi sie jezdzi przyjemnie, a nie ktore tylko jezdza zeby jezdzic i postanowlismy wyprobowac nowy nabytek nad morzem - bardzo mila przejazdzka o zachodzie slonca. Minute pozniej, po tym jak juz wpakowalismy rowery do auta, spadla pierwsza kropla deszczu, a potem bylo juz tylko gorzej. Ale za to jak herbatka byla przez nas doceniona :-)